****
Pamietam,jak leżałam na śniegu.
Mały czerwony pulsujący życiem punkt,marznący i otoczony przez wilki.Kąsały mnie,szarpały,lizały,wgniatały w ziemie.
Wilcze oddechy przebierały zmatowiałe kształty,które zawisały w mroźnym powietrzu.
Ich zapach sierści przywoływał na myśl woń mokrego psa i palonych liści,był jednocześnie przyjemny i przerażający..
Języki parzyły moją skórę,nieostrożne kły rozrywały rękawy i zaczepiały się o moje włosy,wilgotne nosy trącały ramiona i obojczyki,sięgając do
pulsujących krwią żył na mojej szyi..
Mogłam krzyczeć,ale nie krzyczałam.Mogłam walczyć,ale nie walczyła,.Po prostu leżałam tam i pozwalałam,żeby to się działo...
Jeden z wilków trącił nosem moją dłoń,potem policzek.Jego żółte oczy wpatrzone w moje...Wpatrwałam się w te ślepia tak długo jak tylko mogłam.
Pragnęłam żeby wilk nie odwracał wzroku i nie zrobił tego.Potem on zniknął,a pozostałe wilki podeszły bliżej,zbyt blisko..Zaczęłąm się duścić
Umierałam,ale nie umarłam.Dryfowałam zagubiona w morzu zimna,a potem nagle odrodziłąm sie w świecie ciepła.
Pamiętam jego żółte oczy.Myślałam, że już nigdy ich nie zobacze..
******