Najzabawniejszy jest moment, kiedy pomimo upływu czasu nie masz światu nic do powiedzenia.
A może powinnam zacząć się martwić?
Życie pisze historie, mniej lub bardziej lubiane, ckliwe i żałośnie banalne, a potem przetrąca kark czymś naprawdę zaskakującym. Nagle spostrzegasz, jak puste i powierzchowne było Twoje myślenie z tamtego okresu, kiedy największym zmartwieniem były wagary we środę. Niby nic nowego, a jednak ludzie stale się na tym wykładają i budzą z ręką we własnej sralni, nie wiedząc jak zacząć ogarniać swój real.
Jesli o realu już wspominam, jesień za oknem, jesień w głowie.
Jakoś przeżyjemy ten czas, desho?