Mój mały Jelonek:)
Wakacje minęły bardzo szybko :c
Były to jednak dla mnie bardzo ważne dwa miesiące. Poznałam człowieka, który uświadomił mi wiele.. przede wszystkim ile umiem i jak dużo mogę osiągnąć; może dlatego, że uwierzył we mnie jak nikt? Najwięcej dała mi chyba szczera rozmowa, o tym co przeżyłam z końmi, co mnie podłamało, ale i wzmocniło, o relacjach z bliskimi.. zwykła rozmowa, której nie dostałam od osób, żyjących ze mną tylko od człowieka którego znałam niecały tydzień.
Byłam tam pierwsze 7 dni lipca; akurat moje urodziny, dostałam Siwą od cioci, dzięki której w sumie znalazłam się w tym wspaniałym miejscu.
Wróciłam do domu, starałam się robić wszystko jak tam, pracować z siwą z ziemii- zaprzyjeźnić się.. Wzięłam za bardzo jednak do siebie docinki i komentarze ludzi, którzy na siłę chcieli mi uświadomić, że liczy się jazda.
Więc przestałam cokolwiek robić.. jeden tydzień, drugi Siwa była tylko czyszczona i czasami się pobawiłyśmy, ale to też delikatnie bo jakoś nie radziłam sobie z wywieraną presją. Chciałam zmienić wszystko, ale nie mogłam. Zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam, że Siwa przyjaechała ze mną.
Na początku sierpnia byłam z koleżanką u niej w stajni, zapytała się instruktorki o jakieś zwykłe stadne zachowanie konia a ona zaczęła wymyślać jakieś pierdoły, które dla mnie były po prostu śmieszne. Później kobyłka miała pochodzić na lonży; zaczęła wchodzić na waścicielkę, jedyne co się pojawiło to bat. Wtedy coś we mnie pękło, zapytałam bez zawahania czemu daje komuś konia, którego sama nie zna.. zrobiło mi się głupio gdy spojrzała na mnie ze zdziwieniem więc wolałam nic już nie mówić.
Zastanawiam się tylko jak ludzie mają poznawać konie skoro uczą tego osoby, które wiedzą tyle co nic o jego naturze?
Śmieszne, że można żyć z koniem 10 lat i nie znać go.
A ja wyciągnęłam ze wszystkiego wnioski i zaczęłam od początku, wolę godzinę czyścić i siodłać konia w zgodzie niż robić coś wbrew jego woli.
Dogadanie? PODSTAWA; jeśli ktoś chce tylko jeździć i jeździć polecam rower:)