Z życia socjopaty......
Bycie chorym na te wyzwoleńcze zaburzenie daje wiele i zabiera nic.
Jednynym problemem jest to że musze wypisać wszystkie swoje myśli sny i pierdoły .....poprzelewać w jakiś sposób , obraz, tekst jakikolwiek.
No więc przelewam i powiem wam że trzymanie kubka ayahuasca w poranionej dłoni to mój dzisiejszy wieczór/noc.
Zbilam szklankę w ręku , czasami się tak dzieje , nei wiem czemu.
Gapię się na to całe guwno tutaj i stwierdzam że musze się rozpisać troszkę i zróbić sobię przerwę na to guwno które wisi mi nad karkiem.
Dynda jak pojebane i jebie .... nO KURWA JEBIE JAK POJEBANE.
Nienawidzę tego smrodu, i swojego lenistwa.
Tej pierdolonej części w moim mózgu , tego jednego wielkiego problemu psychicznego.
Kłębi się i musze go zgniatać jak te jebane szklanki i potem krawie i nie osiągam tego co chce.
Ale jest to problem.
Bo gdy go nie zgniotę , wpadne w wir i jeszcze zamiast siebie zgniotę kogoś innego.
To z życia socjopaty, psychopaty.
Amen żegnam i polecam......po co ja