Wiszę. Nie potrafię się nakierować.
Te pięć stron wypełnionych po brzegi najcudowniejszymi mrowkami na świecie utrzymuje mnie gdzieś przy ''zmyslach''
I powrócila Anathema. Znow. Ponownie uderzając we mnie swą siłą. Lecz teraz inaczej. Jakby spod wody.
Powolne sukcesy przestają mnie cieszyć. Zapada zima. Ponownie.
Czuję się bezradna.
Przepraszam...