ROZDZIAŁ IV
-Chodźcie - powiedział Josh i cała piątka ruszyła w kierunku nieznajomych.
Co się z nią dzieje? Co to są za typy?
Mężczyźni szli środkiem chodnika i krzyczęli w dalszym ciągu na Cathie, widać było po niej, że ma już serdecznie dość.
Skręcili w lewo i wsiedli do czarnego BMW.
- Cholera ! - krzyknął Martin. - niedogonimy ich. Nie ma szans.
Ruszyli z piskiem opon. Straciliśmy ją, na zawsze - pomyślała Annie.
W kompletnej ciszy wrócili do samochodu.
- Co się dzieje? -spytała Jane. -co z Cathie?
- A skąd mamy to wiedzieć?! -wyjechał Martin - wiemy tyle co ty.
- uspokójcie się - poprosiła Annie - nie ma sensu teraz się kłócić.
- Nie ma? Nie ma?! To wszystko, to twoja wina - podszedł do niej i szturchnął ją palcem w ramię.
- Moja?!
- A czyja?!
- A to przede mną moja dziewczyna ma sekrety ? Czy przed tobą?! Może bała ci się zaufać?! Nie pomyślałeś o tym?!
- Ale do ciebie należało, aby ją powstrzymać - przyznał Josh. - aby nie wychodziła z imprezy. To do ciebie przyszła.
Cała czwórka stanęła przed Annie ze wzorkiem, który przeszywał ją całą. Nie chciała tu być. Czuła, że zaraz się popłacze.
-Dajcie mi święty spokój - pobiegła w jakąś uliczkę, którą widziała pierwszy raz w życiu. Wtedy ją nic nie interesowało. Biegła
przed siebie, chcąc wybiec naprzeciw problemom. Miała nadzieję, że spotka się z nimi, wyjaśni się i wszystko wróci do normy.
Dobiegła na łąkę, która rozprzestrzeniała się na wiele hektarów. Pierwszy raz była w tym miejscu i niedokońca wiedziała jak ma wrócić. Wyciągnęła telefon z kieszeni. Wybrała numer do Cathie i próbowała się połączyć.
- Odbierz - mówiła - Odbierz ten telefon !
Mimo to, nadal automat informował, że telefon jest poza zasięgiem.
Położyła się na trawie i zamknęła oczy. Chciała zapaść się pod ziemię, zniknąć i nigdy się nie pojawiać. Albo zasnąć i nigdy się nie obudzić. Zawsze kiedy miała problem, wyobrażała sobie, gdzie mogłaby pojechać i jak zacząć nowe życie. Tak było i tym razem. Wyobraziła sobie siebie w Nowym Jorku, w białym domku , z malutkim ogródkiem i dwójką dzieci. Przyszedł przywitać ją przystojny mężczyzna, z wytatuowaną ręką i dwudniowym zarostem, który pełnił w tym cudownym życiu rolę męża.
Z tych całych przemyśleń wyrwał ją dźwięk przychodzacej wiadomości. Wyciągnęła telefon i zobaczyła:
,,Abonent, z którym próbowałeś się połączyć jest już aktywny''
- Cathie ? - powiedziała na głos. Chciała od razu wybrać numer telefonu, ale dostała wiadomość:
,,Annie przepraszam. Nie dzwoń narazie do mnie. Odezwę się kiedy będę miała chwilę spokoju. Ucałuj Martina ode mnie. Mam nadzieję, że mi wybaczy kiedy wszystko wam wyjaśnię. Nie chcę być tu gdzie jestem. Kocham was wszystkich xx''
Łzy pociekły jej po policzku. Gdzie jesteś? Gdzie nie chcesz być ? Te pytania kłębiły się w jej głowie.
Wybrała numer do Martina. Nie odbierał. Zadzwoniła do Josha i Jane. Równieź nieodebrali. Jedyną osobą, której chciało się nacisnąć zieloną słuchawkę była Jessy.
- Dostałam smsa od Cathie - powiedziała otwarcie - Muszę wam go pokazać.
- Gdzie jesteś ? - spytała.
- Nie wiem, na jakieś łące, niedaleko tych domów.
- Wiem gdzie, zaraz będziemy
Nieminęło 15 minut a cała czwórka się pojawiła. Annie się podniosła, ustawiła wiadomość w telefonie i czekała aż podejdą.
- Zobaczcie - powiedziała.
Wyciągnęła telefon przed przyjaciółmi. Wszyscy czytali i czytali, jakby niewiadomo ile tam napisała. Czuła, że jeśli nie schowa ręki, będzie musiała tak jeszcze stać przez kolejne 10 minut. Zabrała rękę i popatrzyła na znajomych.
- Przepraszam - mówiła przez łzy - nie wiedziałam, że tak to się skończy
Martin podszedł i przytulił ją.
- Jest okej. Znajdziemy ją.
Siedli wszyscy na trawie i w ciszy obserwowali chmury. Mimo całego stresu, czuli się błogo. Gdzieś w środku wiedzieli, że skoro są razem, na pewno wszystko się wyjaśni i wszystko się uda.
Zaczęli wspominać wspaniałe chwile, które spędzili razem. Wspominali jak Cathie wrzuciła do basenu Martina, bo ten rozmawiał z inną dziewczyną na imprezie. Albo jak Annie oblała sokiem Jessy, bo ta powiedziała, że nie ma gustu. Śmiali się i wypominali sobie sytuacje z dzieciństwa. Wtedy każdy problem był niejaką błahostką. Nagle do ich uszu dobiegł dźwięk telefonu Annie. Popatrzyła na niego, tam znów znajdował się sms. I znów od Cathie.
- To ona - powiedziała- jestem w starej winiarni przy Tyrona, przyjedźcie, proszę.
Cała piątka się zebrała i biegiem pognała do samochodu.
podoba się ? lajk : https://www.facebook.com/pages/HAPO/570628592962181?ref=hl