ROZDZIAŁ XIX
Od razu zadzwoniłam na pogotowie. Przyjechali po 15 minutach.
Sprawdzili Davidowi tętno, odsunęli mnie na bok, tak że nic nie widziałam.
- Spakuj mu najpotrzebniejsze rzeczy - powiedział lekarz - zabieramy go. - wydał komędę , podnieśli Davida i położyli
go na noszach, wyjeżdżając z jego pokoju.
Wzięłam jego plecak, spaowałam piżamę, szczoteczkę i jakikolwiek podkoszulek i zadzwoniłam po rodziców.
Powiedziałam mamie tylko, do którego szpitala wiozą Davdia, nie tłumacząc zbytnio dlaczego.
Wzięłam swoją torebkę i zadzwoniłam do Veronic, aby mnie podwiozła. Rowerem w życiu bym nie dojechała.
Veronic od razu przyjechała. Minęło może 5 minut. Wybiegłam z domu, powiedziałam jej który szpital.
Dopytywała się co się stało, dlaczego i czy coś wiadomo. Byłam w zbyt wielkim szoku, łzy płynęły mi po policzkach.
Nawet nie zauważyłam, że po jej policzkach również spływają łzy.
Wbiegłyśmy na hol, zapytałam gdzie go położono. Recepcjonistka pokazała salę i oznajmiła, że zaraz będzie miał odtruwanie.
Rodzice już tam byli. Podbiegłam do mamy, przytuliłam się do niej. Tata stał z boku, cały czerwony, zdenerwowany.
- Bądź dzielna - szepnęła do mnie mama - wszystko będzie w porządku.
- Prosimy rodziców - powiedział lekarz wychodzący z sali. Zostałam na korytarzu z Veronic.
***
- To moja wina - powiedziała po chwili.
- Twoja ? - zdziwiłam się.
- Obiecał mi, obiecał , że nie będzie brał więcej - powiedziała przez łzy - pokłóciliśmy się. Jedna, jedyna kłótnia,
mogłam ustąpić, pozowlić mu iść na tą imprezę. - płakała.
- Ale jak to możliwe? - zdziwiłam się.
- Nie mówiłam ci, bo... - zaczęła- ostatnio wszystko się dzieje wokół ciebie. Twoje problemy, twoja kariera. Nie pytasz co u mnie. Zresztą myślałam, że David Ci powie.
- Przepraszam - wyszeptałam - przepraszam - przytuliłam ją bardzo mocno.
podoba ci się ? chcesz być informowany o nowych rozdziałach?
lajknij ; https://www.facebook.com/pages/HAPO/570628592962181?fref=ts