Prędzej czy później i tak wszystko zaczyna się pierdolić.
Ale i tak lepiej jeśli później.
Muszę się stąd wyrwać na jakiś czas.
Miesiąc, dwa?
Jeżeli ktoś wiąże ze mną jakieś plany na lipiec, niech lepiej odpuści
Jadę do pracy.
Over and out.
Prowokowałem ją, to działało w obie strony
Burzowe niebo, na nim ona - słońca promyk
W walce o dobrobyt szukałem ucieczki
Kiedy ją tuliłem była jak granat bez zawleczki
Już jebać te sprzeczki, byłem gotów jej oddać
Wszystko, to egoizm - dla własnego dobra
Tak pięknie się dobrać i nosić ją na rękach
Śmiertelnie słodka, była bezczelnie piękna
I ściągnęła mi maskę i obdarła z siły
Rozebrała z walki, a obrazy, co się śniły
Nie raz ją zabiły, więc z uśmiechem ją zdeptała
Biała ścieżka i nara, jebać świat i tego chama
Poezja odjebana, więc możemy przejść do rzeczy
Pasek-krzesło-kuchnia , powinny to wyleczyć
Zaprzeczysz, że się jebie coś, gdy widzisz ten stan?
W końcu mam ją dla siebie, była bezczelnie piękna.