Jutro 4:30 rano pobudka i wyjeżdżamy na obóz sportowy na Węgry!
Zastanawiam się jak to będzie, czy wytrzymam całe 10 dni zapieprzu, ale jestem dobrej myśli. Po zrzuceniu 8 kg balastu czuję się o WIELE lepiej. Lżej mi się biega i wolniej się męczę.
Dlatego myślę, że po tym obozie będę mogła się sprawdzić jak jest teraz, a jak 2 lata temu gdy też byłam na tym samym obozie. Staram się myśleć pozytywnie, ponieważ podchodząc pesymistycznie do treningów już na początku przegam.
A my tylko wygrywamy, prawda?
Kto da rade jak nie my
Trzymajcie się