Wychodzę jak na skazanie. Ludzie otaczają mnie z każdej strony. Sięgam wzrokiem gdziekolwiek, gdzie ich nie ma. Zakrywam uszy i zamykam oczy, przemknę niezauważona. Spróbuje. Może tym razem mi odpuszcza. Zniknę i nie odwrócą się za mną. Wiem, że tam są. Czuje ich przez grubą barierę, którą zbudowałam. Ciasno mi. Dusza mnie wspomnienia, ciskam nimi daleko. Nie chce ich, chce sie zamknac na swiat. Czy to ja jestem chora? Moze to oni wymagaja zbyt wiele? Nie wiem. Nic nie wiem. Po za tym, ze ja kocham. Nie liczy sie nic.