Czemu właśnie tak się dzieje? Czemu czuję pustkę, która wypełnia mnie mimo wszystko? Czemu to mnie tak bardzo męczy? Nie wiem już co myśleć, jak funkcjonować. Te myśli, wspomnienia, które wywołują na twarzy uśmiech, w oczach mnóstwo łez, a w sercu pustkę. To takie śmieszne w sumie. Bo co z tego, że jest siła, co z tego, że wszyscy są dumni... co z tego tak naprawdę... Nie umiem sobie tego wszystkiego jakoś logicznie pukładać. Tak wiele znaków dostaję, tak wiele... i sama już się pogubiłam. NIby to wydawało się takie proste, ale nie jest. Tak to jest gdy człowiek nie potrafi się do końca z czymś pogodzić. Jednocześnie pojawiający się natłok myśli, wprawia nas w ogromne zakłopotanie. Z jednej strony cała ta śmieszna powinność, a z drugiej znowu ta cała reszta, świadomośc wielu chwil, wielu rzeczy, które były, świadomość tego szczęścia, które nieustannie towarzyszyło, tej walki, któej się podjęliśmy, świadomość niezwykłego uczucia...
W głowie jeden wielki bajzel, ale ile można pozornie się uśmiechać? Ile można udawać... tak właśnie - udawać, że jest cudownie, że sobie ze wszystkim radzę, że jestem niezwykle silna. Owszem... silna to i jestem, ale każdy ma uczucia, ma serce... całe zaangażowanie emocjonalne w daną sprawę, uświadamia nam, że to nie jest jednak to czego byśmy oczekiwali.
I wtedy nagle zdajesz sobie sprawę, że nic już nie jest takie same. Poranki, wieczory, noce... dostrzegasz, że myślisz o czymś, co powinno w Twojej głowie być tematem tabu, a mimowolnie takim nie jest. Wtedy zaczynasz zadawać sobie pytanie - może powinno być jednak inaczej, może to jest własnie pora na zmiany? A z drugiej strony masz obraz wszystkiego co osiągnąłeś przez ten czas. I się ciągnie dalej - gdy sobie to uświadomisz, odczuwasz pustkę, kłucie w sercu, którego nie potrafisz się pozbyć. Wtedy jest ten cały natłok myśli, z którego ciężko się pozbierać, zdajesz sobie sprawę, że jednak czegoś Ci brakuje, że kogoś Ci brakuje, a zazwyczaj jest to ktoś konkretny... i wtedy wszystko w Tobie pęka i nie wiesz co robić. Zamykasz się w pokoju myśląc, o sobie.. nie o innych - tylko o sobie. Odpowiadasz sobie na pytanie ' czego oczekuję, co będzie dla mnie najlepsze?' i odpowiedzi udzielasz w ciagu sekundy, bo więcej czasu do namysłu tak naprawdę nie potrzebujesz. Przeraża Cię to... wręcz łapiesz się za głowę i zadajesz kolejne pytanie 'co mam zrobić?', odpowiedź jest przecież taka prosta... zrób to co Cię uszczęśliwia, zrób to co czujesz, przemyśl naprawdę dobrze, ale nie żałuj... zajrzyj do wnętrza swojej duszy, do wnętrza swojego mózgu, swojego serca, spróbuj to wszystko racjonalnie pogodzić, a kiedy już zdasz sobie sprawę, jak ta cała 'mieszanka' wygląda, zrób to i tyle. Sprawa przecież taka prosta. W końcu jak to mówią - serce nie sługa.
Wszystko wyjdzie z czasem, pozostaje tylko czekać... nigdy nie można zapomnieć o sobie, o swoich uczuciach, planach, marzeniach. Ja już mam wytyczoną drogę, wiem czego oczekuję, co chcę robić, jednakże tę pustkę, którą mam, muszę wypełnić... żeby tak się stało muszę dać czas, muszę się wykazać cierpliwością.
Jedno wiem... chcę być naprawdę szczęśliwa, nie chcę się zamartwiać, chcę, żeby było naprawdę dobrze... odpowiedz mi, czy to jest jednak możliwe?