Cieszę się. Naprawde. Może to wreszcie jest ten czas, żeby wszystko zmienić i zacząć żyć zupełnie na nowo, nie patrząc wstecz. Nadejdzie pora, że zamknę już jeden rozdział i zacznę całkowicie odrębny - całkowicie. Wierzę, że znalazłam na to wszystko siłę i już nie będę miała momentów, w których będę czuć się zahubiona, momentów w mojej głowie, gdzie pojawi się totalny mętlik - NIE. Do tego już nie mogę doprowadzić. Jedna historia się zaczyna, a inna kończy, a ja głęboko w sercu wierzę, że tego co jest na górze nie da się oszukać i choćbym się zapierała rękami i nogami, to przeznaczenie w końcu dopadnie i mnie. Tak po prostu miało być i tyle.
Czuję, że otrzymuję ogromne wsparcie i to tak nagle, po prostu... Jest to dla mnie jak strzał, którego się nigdy chyba nie spodziewałam. A ponoć takie wspaniałe rzeczy dzieją się tylko w filmach, no popatrz...
Jedno jest pewne, że jeśli się chce, to się potrafi, a ja chcę i potrafię. Druga sprawa jest taka, że ciężko pogodzić się z brakiem czegoś... do tego najwyraźniej trzeba dorosnąć, a ja powoli dorastam. Małymi kroczkami idę wprzód z nadzieją, że będzie znacznie lepiej niż było.
Jednak te przełomy, które dopadają moje serce i głowę nie są dobrymi pomocnikami, tak naprawdę to nie wiem po co do mnie wracają... może, żeby mi pokazać, że jestem w stanie znieść wiele, wiecej niż kiedykolwiek byłam w stanie? No cóż... w każdym razie na pewno to wszystko sprawia, że bedę jeszcze silniejsza.