Swoje zachowanie często trzeba przemyśleć, trzeba umieć wyciągać wnioski, trzeba posiadać umiejętność przyznawania się do błędu, trzbe umieć chodzić na kompromisy. Niby sprawy są takie oczywiste, prawda? A jednak wszystko wygląda zupełnie inaczej, właśnie nie tak jak powinno. Już sama nie wiem co myśleć i co robić, czy odpuszczać, czy walczyć. Ten mętlik w głowie, który mam mnie przeraża... wszystko się dzieje tak nagle, tak szybko, tak niespodziewanie, że nie jestem w stanie na czas wyciągnąć odpowiednich wniosków. Gdybym mogła tylko cofnąć czas... wszystko wyglądałoby pewnie zupełnie inaczej, ale nie da rady... niestety. Wszystkie wspomnienia, które zostały, to wszystko właśnie co zostało... tego jest tak wiele, że umiejętnością niesamowitą będzie umieć chociaż w jakiejś części zapomnieć. Jedno jest pewne - muszę jeszcze dorosnąć. Szkoda tylko, że wszystko się tak potoczyło, aczkolwiek... może to i lepiej? W końcu wyznaję 'religię' nic nie dzieje się bez przyczyny i każda sytuacja ma konkretny wpływ na nasze życie. Tak bardzo chciałabym wyciągnąć naprawdę odpowiednie wnioski z tego wszystkiego... zacząć normalnie funkcjonować... tylko, że to jest ciężkie, to boli. I cały czas to pytanie... walczyć, czy odpuścić?