trzymasz w popiele łzy czasów minionych
krzyczysz demonowi do ucha o swych snach
zarzucasz ogień wilczych pragnień niszczący
wszystko...
zaciskasz zęby w cichym szlochu marzeń
zagryzasz ostre kły na szyi życia
krzycząc zawalasz gmach nieistniejący
nigdy...
to boli, cale życie, we snie i na jawie
z zatorem krwi do mózgu, do serca
z parszywym zwątpieniem sensu umierania
ciała...
bez sensu, mam iść do nieba, szukając Ciebie ?
zamiast iśc razem, za rękę, radośnie śpiewając ?
za szturmówki mieć skrzydła opadłe od gorąca ?
pieprzę to !
zginę
zdechnę
wiem
nie wart byłem oddechu niebieskiego SMoka
nie wart byłem oddania pałacu Lustra
nie wart byłem niczego ( niech sobie leży w grobie)
niecnota ze mnie
niecnota
nie
cnotachora
chorały grały w imię przegranego
precz...