na krawędzi ciernia boleśnie wołającego o przetrwanie
stoję, zastanawiając się nad przepaścią- bramą do innego świata
głuchym stukotem martwych stóp odmierzającego swój czas
pusty jak zwłoki kwiatu porzuconego na śmietnisku
zdarzeń, uczuć, tęsknoty, pracy i beznadziei
przerwałem swe milczenie, zawołałem- echo odpowiedziało
zniekształcając mój głos rechotem żab dawnego bóstwa
z zapomnianym kryształem czasu w kościstej dłoni
nie to chciałem usłyszeć, zawołałem po raz drugi
i nastała cisza- zwiastun nieszczęscia, spokoju, lub strachu
odważyłem się przestąpić ten próg
poleciałem, szum wokół mej głowy
zwiastował coraz większą szybkość
obudziłem się...
niepotrzebnie
teraz jest gorzej
zakończyłem spadanie, wiem, co mnie czeka..
a oczekiwanie przecież jest tak piękne..