Lubię pracę w laboratorium.
Chciałam tyle rzeczy napisać, a teraz już sama nie wiem co.
W tym tygodniu matury, chemię olałam, jak mi pójdzie tak mi pójdzie, skupiam się na biologii.
Jutro zakładam kolejną hodowlę do pracy licencjackiej, znowu wrócę późno.
Żałuję że nie odpuściłam sobie niektórych zajęć, kiedy mogłam. Fajne są, ale czas pożerają.
Pojawiła się nowa opcja na wakacje, bardzo fajna, ale dość kosztowna. Nie mam pojęcia czy wypali.
Do tego egzaminy, fizjologię roślin pewnie zdam od razu, ale biogeochemii się bardzo boję. Plus wygląda na to że oba będą tego samego dnia. Ech. Dwa egzaminy w sesji i oba jednego dnia, to naprawdę trzeba mieć wybitne szczęście. Dobrze że pozostałe egzaminy/zaliczenia chociaż będą przed sesją.
I cóż dalej, od lipca będę w Poznaniu. Od którego dokładnie - to zależy od tego kiedy będę mieć egzamin licencjacki. Mam nadzieję że się uda zdać egzaminy od razu i załapać na jakiś wczesny termin lic.
Tak poza tym, pokój w Poznaniu już meblujemy. Na razie dzięki gumtree udało mi się znaleźć genialne biurko duże i tanie (5 dych) i duży solidny regał (za tyleż samo). Co prawda Piotrek się na to moje cud biureczko zasadza, ale nie ma szans, nie oddam zdobyczy.
Kupilim też rosiczkę ostatnio, postanowiłam założyć hodowlę roślin owadożernych. Znaczy, no, hodowlę... Taki mini ogródeczek z mięsożernymi tylko. Do tego (osobno ;p) trochę ziół - bazylia, mięta, rukola, rozmaryn. Ale to wszystko powoli. Jeszcze jakieś małe futrzaste stworzonko, żeby mojego lubego przyzwyczajać (ma alergię, a chcemy mieć kota). Ale to już później, jak wszystko inne się zrobi.
Dużo pracy mnie czeka pod koniec tego semestru i przez wakacje. Teraz matura, potem licencjat i egzaminy, jak wszystko zdam to ostro za angielski i biologię komórki plus szukać pracę albo chociaż praktyki. Fajnie by było do botanicznego znowu, ale liczę że uda się jednak załapać coś za co mi zapłacą, przydałoby się.
Miau.