Ostatni moment na wpis. Dzisiaj oficjalnie jest ostatni dzień moich ostatnich w miarę "lajtowych" wakacji.
Do najwspanialszych ich nie zaliczę, ale z drugiej strony jeszcze nie przeżyłam tak wiele różnych sytuacji i nie przeżyłam tak wielu emocji w żadne inne wakacje życia.
Było naprawdę ciężko. Jest trochę lepiej. Jeszcze dzisiaj nie mogę uwierzyć w to, co się wydarzyło.
Przeżyłam wszystkie możliwe uczucia, jakie człowiek jest w stanie przeżyć. Przeżyłam załamanie, chwile szczęścia, tęsknotę, radość, smutek, żal, balansowanie na granicy świadomości. Czułam się silna i słaba. Jedyne co czuję, to pustkę. I jedyne, czego się nauczyłam najbardziej to cieszyć się każdą sekundą życia, cieszyć się najdrobniejszą rzeczą, doceniać chwile, które przemijają bezpwortonie, sekunda za sekundą.
Cieszę się, że w ogóle przeżyłam te dwa miesiące. Wystarczy sekunda, aby zniknąć, 15 sierpnia siła wyższa musiała nade mną czuwać.
Wiele rzeczy zrozumiałam. Teraz muszę być silna, iść naprzód i nie oglądać sie za siebie.
Mogę liczyć tylko na siebie.