http://www.youtube.com/watch?v=4x_QUELukaE
Jak byłam dzieckiem i jeździłam na wakacje na wieś, chodziłam do sadu na czereśnie. Zbierałam te czereśnie i jednocześnie układałam w głowie bajkę, że jak podrosnę, jak mi wreszcie amputują te cholerne warkocze razem z kokardami, jak już bedę nosiła biustonosz zwany bardotką i buty na wysokich obcasach, to ucieknę na zawsze od tych zakurzonych dróg, od poobijanych pekaesów.Tak sobie myślałam zbierając czereśnie, że jeszcze tylko trzy, cztery takie upalne lata, jeszcze tylko kilka lub kilkanaście kubełków czereśni, a potem to już w niebie same dziury. Byłam przekonana, że tamten zabity dechami wiejski świat to tylko przejściowa kwarantanna w drodze do innego, lepszego wielkoświata, że za żadne skarby już tam nie wrócę, i tylko widokówki z Las Palmas będę wszystkim wysyłała oraz paczki na święta. Nie wiedziałam wtedy, że ten sad rośnie we mnie, że rosną we mnie czereśnie.