"And Shepherds we shall be.
For thee, my Lord, for thee.
Power hath descended forth from Thy hand.
Our feet may swiftly carry out Thy command.
So we shall flew river forth to Thee.
And teeming with souls shall it ever be.
E Nomini Patri E Fili E Spirity Saneti."
Tym razem coś związane nie z muzyką.. a z filmem..
The Boondock Saints.. osoby, które widziały ten film wiedzą o czym mowa..
Nie będę opisywał filmu.. Ten film po prostu trzeba obejrzeć !
Jednak radzę nie oglądać go w tv.. Lektor jest tak pozmieniany, że gdy włączyłem tv to po 15 min wróciłem aby obejrzeć film na komputerze.. Najlepiej obejrzeć oryginalną wersje.. lub tak ja z „właściwym” lektorem..
Nie chce mi się już rozpisywać więc dodam jednak krótka recenzje :)
Obdarzeni irlandzkimi korzeniami bracia MacManus (Norman Reedus i Sean Patrick Flanery) to dwóch oryginałów, którzy na co dzień pracują w bostońskiej rzeźni. Mimo, że są wszechstronnie wykształceni (obaj mówią kilkoma językami) ta prosta praca sprawia im wiele przyjemności i w 100 % realizuje ich zawodowe ambicje. Niestety, pewnego piękna dnia w ich ulubionym barze pojawiają się agresywnie nastawieni przedstawiciele rosyjskiej mafii. Tyle tylko, że tym razem trafiła kosa na kamień...
Po wykonaniu pierwszej „roboty” do MacManusów dociera, że Bóg wybrał ich na swoich aniołów, którzy mają zaprowadzić porządek na ulicach miasta. Uzbrojeni w gigantyczny arsenał, wyposażeni w żelazną wolę i determinację, nasi bohaterowie ze słowami modlitwy na ustach biorą się za oczyszczanie Bostonu z wszelkiej maści zbrodniarzy, morderców, gwałcicieli i handlarzy narkotyków. Jak sami mówią „Układ jest prosty – zły człowiek to martwy człowiek”. Na ich drodze stają przedstawiciele mafii, bezlitosny morderca o wdzięcznej ksywie Il Duce (Billy Connolly) przypominający trochę Leona Zawodowca i z resztą używający tego samego kodeksu honorowego – „nie zabijam kobiet i dzieci”, genialny agent FBI o homoseksualnych skłonnościach (Willem Dafoe) i wielu, wielu złoczyńców. I tak, zaczyna się Armageddon!
„Święci z Bostonu” - debiut reżyserski Troya Duffy’ego to wspaniałe połączenie filmu sensacyjnego, komedii i... filmu religijnego. Nasi bohaterowie tak jak Blues Brothers muszą wykonać swoją „misję od Boga”, a że przy okazji trzeba będzie rozlać rzekę nieczystej krwi – no cóż, z Bogiem przecież się nie dyskutuje. Tak jak w słynnej powieści Dumasa „Chrabia Monte Christo” – „Bóg otacza opieką złych ludzi, by mogli się oni stać narzędziem Jego zemsty” – z tą różnicą, że nasi bohaterowie tak naprawdę są dobrzy....
Mi by się nie chciało tego czytać więc radzę obejrzeć film :D
Mój lśniący miecz i ma ręka sprawują sąd. Dokonam zemsty na mych wrogach. I odpłacę tym, którzy mnie nienawidzą! O Panie! Posadź mnie po prawicy swojej i zalicz mnie w poczet swoich świętych".
Ściągnijcie sobie tą muze z filmu, "Irish Drinking Songs - Boondock Saints"
Pozdro !