Spotykasz kogoś,
kto nie wygląda na bratnią duszę,
nie stara się nawet sprawiać takich pozorów.
Mija miesiąc, dwa, pięć, rok, i tak dalej...
Wielu ludzi przewija się przez życie,
spora ilość całkowicie o Tobie zapomina.
A On jest, raz bliżej, raz nieco dalej,
raz na zakupach, raz przy gorzale, kiedy indziej
na poszukiwaniu nieznanych zakątków Krakowa.
Jest, praktycznie zawsze gdy go potrzeba.
I ja też jestem. Żadko człowiek odczuwa z tego dumę,
ale jak można zaniedbać takiego Miśka ?
Kogo jak kogo, ale jego obok Pauli jestem pewien w 100%,
i wiem że będzie mi dane te mordki obserwować do końca moich dni.
Bo przecież trzeba wierzyć w drugiego człowieka, nieprawdaż ?