Zanim dostałem trymer i moje życie zaczęło być idealne, bo pod wymiar, siedzieliśmy pod tym pustym wtedy już klubem. Jakiś człowiek wcisnął mi wtedy torebkę. Ktoś inny podbiegł i chciał jeszcze tylko zabrać z niej książkę, pamiątkę po kobiecie. Został już tylko wrak torby na laptopa kupiony za 10zł, sprzedany tej samej nocy, z użytą jednorazówką do golenia w środku.
Po powiedzeniu wszystkiego tego, co było do powiedzenia, co i tak przecież było jasne, nie mieliśmy do powiedzenia tej nocy już nic. Ale i tak marznęliśmy na tym betonie.
Ciesząc się z tych wszystkich małych skurwysyństw, które zrobiliśmy, które nie szkodziły nikomu, prócz nas, a nam samym sprawiły jednak więcej radości niż szkody.
Wiedza, że podjęliśmy wybory dla nas złe, jakoś nawet już nie przybijała. Jednoczyła świadomość tego, że kurczę, w tym konkretnym momencie robiliśmy dokładnie to, co w danej chwili uważaliśmy za słuszne. Nic mniej, nic więcej.
I jestem z tego cholernie dumny.
Potrzeba jeszcze jednej rozmowy o rzeczach, które wiemy, jeszcze jednego pożegnalnego toastu we wszystko co złe, a w danej chwili tak bardzo potrzebne.
Nie będziemy za 10 lat wspominać tego z uśmiechem.
Zostanie raczej coś w rodzaju milczącego zrozumienia, że postąpiliśmy jak było trzeba.
Nie wszyscy śpią. Zawsze znajdzie się jakaś kobieta, chodząca po ulicy w koszulce przesiąkniętej krwią, upierająca się że potknęła się 2 razy i to stąd ta krew.
Zawsze znajdzie się grupa celebrująca swoją więź przemocą.
My umacniamy swoją milczeniem. Świadomością zrozumienia.
Ja miałem Twoje marzenie.
Ty rozumiałeś moje.
I to była jedna z tych chwil, w których człowiek zaczyna rozumieć, że staranie się jest złe.
P.s. Tomasz Stańko Quintet - So nice - Nie mam pojęcia jak bardzo wielka dawka ironii jest zawarta w tytule. Wystarczy co robią dźwięki.
P.P.S. Kruszę kruszce. Te naj naj.