myśli wieczorne

temperatura mojego ciała wskazuje na to że jestem zjebem genetycznym. tak ponieważ jakoś od października a właściwie jego środka mam 37. coż byłam u lekarza ale ta powiedziała mi : ,, no tak po prostu masz" fajnie. ale przeciez jest wiele ludzi co tak ma usłyszałam dziś. a ja tak nie chce mieć. tak żeby to nie było wszystko to serce bije mi jak szalone bo puls mam zawsze ok 100, więc coś ze mną musi być nie tak. nie żeby do kogoś tak szybko biło to bym się wtedy nie martwiła a ono po prostu zapieprza jak by się gdzieś spieszyło chyba że do grobu... a teraz spadł znowu ten nieg pierdolony którego mam już serdecznie dość bo chcę wkońcu wiosne, a nie lepić bałwany. po za tym Debetowi będzie zimno bo zaraz zacznie zrzucać sierść gdyż dzień jest coraz dłuższy i co? będę musiała kupić mu śliczną zieloną derke. a co do zakupów dla Debeta to muszę kupić mu biotyne bo kopyta mu pękają a po zimie to już w ogóle jest tragedia.

już nie pamiętam żebym siedziała w piątek w domu.

wydaje mi się że w promieniu jakiś iluś tam kilometrów nie ma osoby która by tyle narzekała. zdaje sobie z tego sparwe że narzekam, że cały czas cos mi się nie podoba ale co ja mam z tym zrobić?

myśli wieczorne dziś skończyły by się tylko na gdybaniu a nie na podejmowaniu jakich kolwiek decyzji...

* foto: z Kosmopolitanką-> Kosmitką-> Mićką

pozdr peace