Podobno wszystko, o czym śnimy, ma swoje znaczenie. Jakbyśmy zostawiali dla siebie wiadomość, którą nie do końca potrafimy odczytać, bo jesteśmy zbyt ograniczonymi stworzonkami Chaosu, by ogarnąć nawet swoje własne,zakute łby. Wiedzieliście, że gdy ktoś zabije nas we śnie, umrzemy też na jawie (a może to tylko plotka?)? Ciekawe, jaka jest reguła na samobójstwo w świecie marzeń sennych.Zdarzają się też takie sny, kiedy zupełnie nie mamy powodów, by podejrzewać, że snami są. Wtedy wyrywa nas z nich dopiero chłodny dźwięk budzika. Nie jesteśmy w stanie uświadomić sobie, że to tylko marzenie, a budzik jak za dotknięciem magicznej różdżki, pomaga nam znów znaleźć się w swoim łóżku, z kołdrą zastępującą ramiona. I ja chyba potrzebuję teraz takiego wiadra zimnej wody. Natychmiast. Nie mogę dłużej żyć we śnie. Bo nie wiem, jak inaczej to nazwać. To musi być sen, nic innego. Mara, która nie znika. Która rządzi się własnymi prawami, tworzy niezależne historie i wciąga mnie w świat, z którego chcę uciec. Jedyną, aczkolwiek istotną różnicą, jest to, że usilnie próbuję się obudzić, i za chuja nie potrafię, a w snach, jakie znam, świadomość śnienia zawsze wystarczała, by się obudzić.
Przyznaj, że kochasz, że kochasz tak bardzo aż ciężko złapać Ci oddech. Kochasz tak, że każda chwila samotności jest dla Ciebie koszmarem. Dusisz się bez powietrza, bez tlenu, bo to ta osoba jest dla Ciebie życiodajnym gazem. To przy niej wszystko ma sens, nic nie jest szare. To dzięki tej osobie masz siły rano wstać i uśmiechać się na przekór codzienności. Kiedy jest Ci smutno i z Twoich oczu płyną łzy, to ma kto je otrzeć z Twoich policzków, to jest ktoś, kto zapewni, że wszystko będzie dobrze. Masz kogoś, kogo dotyk jest dla Ciebie wszystkim, kogo usta są smakiem życia, a kogo oczy są widokiem na wspólną przyszłość. Posiadasz kogoś, dzięki komu żyjesz. Dzisiaj płaczę, dopóki ostatnia łza będzie krystaliczna, a będzie to kropla krwi, będę płakać aż uświadomię sobie, że go straciłam, aż uświadomię sobie jak wielkim błędem jest kochać człowieka i nie mieć wystarczająco dużo sił by o niego walczyć.