Te święta były okropne, naprawdę okropne. Nie bałam się ich ani trochę i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że...
w nocy z czwartku na piątek dostałam okres. Zważyłam się rano i było 58, czyli wiadomo - okres, woda, więcej.
Wkurzyłam się, że nie wiem ile zrzuciłam i postanowiłam w święta jeść normalnie. Więc trzy dni jedzenia po około 1000 kcal poszły, jeeea.
Bosko, jestem tłustą świnią.
No nic, zabieramy się pełną parą od jutra, kochane ! W piątek kolejne ważenie, sylwester i ... ON. Ze mną, u mnie, sami, aaa !
Dzięki, że jesteście :*