Waga powoli spada, - 700 gram - czyli na wadze 59 kg.
Równe, czyste 59 kg- ciesze się jak jakaś głupia. :D
Poza tym jest mi jakoś smutno, matka mnie wkurzyla,
ale to nic nowego, od dzieciństwa mnie niszczy suka.
Wszystkie lata trzymała mnie w domu, co najlepsze
to nawet na podwórko mi nie pozwalała wyjść.
Pierwszy raz wyszłam sama gdy miałam ponad 13 lat.
Nie żartuje, całą 6 klasę odprowadzała mnie do Szkoły,
byłam pośmiechowiskiem całej Szkoły i do dziś jestem.
Nawet na wycieczki nie mogłam jeździć, nawet nie mogłam
na komers iść tylko mnie do Kościoła zaciągła.
Zero znajomych, zero wyjść. Szmata.
Zmusza mnie do zarcia ponad pół kg ziemniaków,
na sniadanko 3 buly z dodatkiem itd, i Szmata twierdzi ,
że to mało, myśli, że skoro ona jest nienazarta to ja też.
Szkoda tylko , że miała gdzieś, gdy mając 8 lat całymi
dniami się glodziłam, szkoda , że nie wezwała Pogotowia,
gdy od 8 roku życia zaczęłam podejmować mocne
próby samobójcze i konalam dwa tygodnie w łóżku.
Nie mogę wyjść do sklepu, nie mogę biegać,
mam siedzieć w domu.
Moja matka jest psychiczna.
A ja coraz bardziej po jej krzykach pragnę śmierci.
Mówi, że to wszystko jest moja wina, bo się godzilam.
Bo jej nie powiedziałam, a co niby miałam jej powiedzieć,
że tatuś kazał mi obciągnąć? Przecież by mi wpierdoliła.
Ciekawe ilu z Was to przeczytalo do końca.
Uciekacie ode mnie, nie chcecie mieć ze mną
nic wspólnego, moja krzywda Was przerasta,
nie chcecie o tym słuchać, wiem , ze i po tej notatce
kolejne osoby zrobią mi papa i jednym kliknięciem
usuną mnie z obserwowanych.
To wszystko boli, nie umiem mieć na to wyjebane.
Ale i tej sztuki kiedyś się naucze na pewno :)
Teraz moje myśli obsesyjnie skupiają się na tym ,
zeby schudnąć, zeby dac z siebie wszystko.
Ale jak gdy nawet nie mogę wyjść z domu?
Gdy ta Szmata zamyka mnie na klucz?
Mogę wyjść tylko podstępem, mówiąc, ze gdzieś jadę.
Zapłacić jej za to, po awanturze mogę iść na zarobek
bo przecież muszę jej kupic żarcie i papierosy.
Nie mam nawet z kim pogadać...
Wszyscy mają mnie w dupie, tak jest najłatwiej.
Po co być z kimś kto ma problemy.
Nie wiecie jak z tym kimś rozmawiać, więc uciekacie.
Ale nie pomysleliscie, ze jutro i Wy może będziecie
potrzebować pomocy, a ludzie zrobią Wam papapa.
Coraz częściej chcę się zniszczyć i zniknąć.
Ale najpierw chcę schudnąć :D i schudne :)
Przecież wiem, że dam radę :)