Było dobrze, nie przejmowałam sie waga, moze nie lubiłam swojego ciała, ale tez nie nienawidziłam go. Teraz jest zle, mam ochote nie jeść, mam ochote umrzeć, wszystko jest nie tak. Cieszę sie ze zaliczyłam juz semest bo teraz nie dałabym rady. Nie długo ferie, po nich wrócę chudsza. W kwietniu jadę do przyjaciółki musze ja zadziwić, musze ja przestraszyć moim wyglądem. Chce zeby sie martwiła, zeby wszyscy sie martwili. Mam dosyc, nie wytrzymuje. Jestem sama, moje zycie ssie. Podczas przerwy świątecznej nie robiłam nic tylko oglądałam seriale całymi dniami. Miałam sie spotkać z kolega, ale nie dalam rady. Wszystkich odpycham a potem narzekam ze jestem sama. Nienawidze siebie tak bardzo. Czy moge przesiedzieć całe zycie w pokoju? Błagam, ja sobie nie poradę, ja juz sobie nie radzę. Nie wiem co robić, czuje niewyobrażalna pustkę w sobie. Jest cos nie tak. Mam ochote zrobic sobie krzywdę, ale nie moge, moich żyletek juz od dawna nie ma ze mną. To dobrze musze sie ogarnąćz. Jest okropnie. Czuje sie strasznie. Proszę nie każcie mi wychodzic z pokoju, ja nie umiem życ, nie wychodzi mi to.
Przepraszam, ze ta notka jest taka chaotyczna, ale to cała ja, niepoukładana.