Brak słów na to wszystko.
Zabrakło mi nowych scenariuszy.
Jestem skrajnosciami.
Jestem głosami w swojej głowie.
Jestem obłędem w oczach
i plecakiem wypełnionym po brzegi jedzeniem.
Jestem pieniędzmi wyrzuconymi w błoto,
staję i płaczę na środku ulicy.
Wędruję , wyruszam na moją prywatną krucjatę
od sklepu do sklepu
od drożdżówki do drożdówki,
do ponad-pełnego żołądka.
I już nie umiem nie myśleć o sobie w bardzo brzydki sposób.
I postanawiam być głoda,
i postanawiam autodestrukcję.
Funkcjonuję na dwóch biegunach
dlatego , że nie wiem kim jestem.