Zimno. Ostatnio doznałam uroków nadchodzącej zimy. Skrobanie szyb. Świetnie.
Uwielbiam taki stan, kiedy mam dużo na głowie a doba maza mało godzin. Ten okres nadchodzi. Sesja się zbliżą. Obecnie borykam się z mikrobiologią i immunologią, przy czym ten wykład mnie zupełnie nie interesuje.
Prowadzenie bloga, granie i śpiewanie w zespole, studia, codzienne dojazdy, możliwe że od grudnia opieka nad maluszkiem - to wszystko sprawia, że znów czuję się jak sprzed paru lat, kiedy padałam na twarz każdego dnia. Może to i głupie, jednak uwielbiam to uczucie.
Zimy się nie boję. Chociaż powinnam. Już połowa listopada, a ja nawet nie mam kozaków na zimę. Niedługo nacznie sypać śnieg a ja dalje będę nabijać kilometrów w moich pół gumiaczkach. Ale co tam. Obiecałam sobię, że w tym tygodniu już pomyślę o kozakach. Już mam nawet upatrzone, wystarczy tylko klinknąć i zamówić.
Tiger w ruch, kawa też, i biała herbata do kolekcji i lecimy dalej walczyć z niechcianymi wykładami.