Siedzieliśmy w salonie, pijąc gorącą czekoladę i rozmawiając. Dawno z nikim tak długo nie rozmawiałam. Unikałam tego, jak ognia. Wmawiałam sobie, że ludzie i tak mnie nie zrozumieją.. Siedząc tutaj z Samem zaczynałam wątpić w to. Przecież Sam nie mógł być jedynym człowiekiem, który by zrozumiał moją sytuacje. Gdyby była gdzieś w pobliżu woda, pewnie dałabym nura do niej, próbując wybić sobie z głowy tą myśl, ale pozwalałam jej swobodnie krążyć.
Po dwóch godzinach wspominania w końcu zamilkliśmy. Nie przeszkadzało mi to milczenie, ale jednak Sam je przerwał :
- Nie jesteś zmęczona ? Dochodzi północ. Nie chcę żebyś przeze mnie się męczyła.
- Nie, nie jestem i wcale się nie męczę. A Ty jak jutro pracujesz ? - zapytałam, z nadzieją, że nie zostawi mnie w najbliższym czasie samej.
- Mam nocny dyżur. Cały dzień jest nasz.. - odpowiedział ciepło. - Ale Nat.. musimy teraz chyba poważnie porozmawiać.. Możesz mi powiedzieć, dlaczego byłaś na cmentarzu i spałaś tam ?
Wiedziałam, że kiedyś będę musiała mu to wytłumaczyć. Wiedziałam, że to będzie mnie dużo kosztowało, ale nie przewidziałam, że to będzie takie ciężkie.
Rozpłakałam się i przez chwile nie mogłam się uspokoić. Sam przytulił mnie mocno do siebie i głaszcząc mnie delikatnie po włosach, pozwolił mi się uspokoić. Kiedy mogłam już mówić opowiedziałam mu wszystko o Grey i Tay'u spazmatycznie wybuchając przy tym płaczem. Mówienie o tym sprawiło mi taki ból jak słuchanie tego wszystkiego. Nie mogłam sobie z tym poradzić, nie mogłam nawet się jakoś wziąć w garść. Nie wyobrażałam sobie teraz powrotu do matki i do szkoły. Powrotu do tego życia, które mnie właśnie wypchnęło.
- Natalie już dobrze..Jestem przy Tobie.. Już więcej to się nie zdarzy. - jego głos był taki zachrypnięty jakby płakał razem ze mną.
- Ja.. ja nie umiem sobie z tym poradzić.. To mnie pokonało.
- Wiem.. Skarbie wiem.. Pytałaś skąd wziąłem pieniądze na dom ? Może Ci opowiem o tym ? Może to pomoże Ci się trochę uspokoić.
Kiwnęłam tylko głową . Miałam nadzieję, że Sam ma rację i to odciągnie moje myśli od tego wszystkiego. Próbowałam się skupić na tym co mówił, choćby było to bardzo trudne.
- Miesiąc po śmierci wujka zadzwoniła do mnie obca kobieta prosząc o spotkanie. Po długiej namowie w końcu się zgodziłem. Poszedłem na spotkanie, ale ta kobieta nie zjawiła się osobiście. Jakiś mężczyzna, przekazał mi stara już kopertę. Wróciłem zdenerwowany do domu i chciałem wyrzucić ją do kosza, ale w ostatniej chwili, zobaczyłem na niej zapisane pismem mojej matki moje imię .. - przerwał na chwilę, spoglądając gdzieś w bok. Wiedziałam, że go też dużo kosztuje powrót do wspomnień - Bez zastanowienia otworzyłem ją szybko. Był tam list. Moja matka przed śmiercią napisała list dla mnie. Miałem go dostać gdy tylko dostanę się na studia, ale no cóż.. Przeciągnęło się to trochę.. W liście moja matka przekazała mi kluczyk do skrytki w banku i pokierowała mnie do ów banku. Długo ze sobą walczyłem, ale w końcu poszedłem tam. Otworzono mi skrytkę i okazało się, że moja matka zostawiła mi siedemset tysięcy dolarów.. Rozumiesz to Nat ?! Moja mama zostawiła mi siedemset tysięcy dolarów na wybudowanie sobie idealnego domu..Tak też zrobiłem. Mam teraz cudowny dom i jestem jej cholernie wdzięczny za ten dar.Nie mogę tylko sobie poradzić z tym, że nie może zobaczyć jaki piękny jest ten dom..
- Widzi go Sam.. Ona go widzi i jest szczęśliwa, że widzi Ciebie szczęśliwego. Dała Ci to czego potrzebowałeś. To piękne, że tak o Ciebie zadbała. Ja sama nie mogę w to uwierzyć - próbowałam przywrócić na jego twarz uśmiech, ale marnie mi to wychodziło.
- Moja mama była najlepszą matką na świecie..
- Taak.. Masz rację. Chciałabym taką mieć. Cóż nie każdy może być szczęściarzem.
- Nie jestem szczęściarzem. miałem cudowną mamę, ale wszystko inne to czyste dno.. - po jego minie odgadłam, że jest coś jeszcze co go dręczy. Nie chciałam naciskać. Czekałam, aż sam się zdecyduje mi powiedzieć.
- Miała na imię Alison..To ona pomogła mi stanąć na nogi po śmierci wujka. Pokochałem ją tak bardzo. Snuliśmy plany na przyszłość. Wyznaczyliśmy datę śluby. Przyszedłem do niej z pierścionkiem zaręczynowym, a ona pocałowała mnie i wyszła.. Nigdy więcej nie wróciła.. Nie wiem nawet dlaczego.. - Sam płakał..
- Widocznie oboje straciliśmy ważne nam osoby..
Żadne z nas już nic nie powiedziało. Leżeliśmy przytuleni do siebie na kanapie i szlochaliśmy. Był to wywód dwóch złamanych serc. Serc pozostawionych samym sobie. Serc tak doszczętnie zniszczonych.. Szloch zamienił się w lament. Wszystko już było inne. Nic nie mogło być dobrze.
Dwoje ludzi wyplutych, wyrzuconych poza wszystko możliwe, ludzi, którzy chcieli żyć dalej, mieli ambicje i plany.. Ludzi, których życie potraktowało jak zwykłe śmieci.