Waga na szcęście poszła w dół.
Dzisiaj znowu densowałam z książkami, ale już nie z aco.
Musiałam iść na angielski, więc nie mogłam wziąć.
Jutro dostanę spóźniony prezent urodzinwy.
Znowu polecę w jakieś nieznane strony, ale mam nadzieję, że nie naukowe.
Bilans:
5 małych otrębowych placuszków
ser grani z pomidorem
beszamel (miał być zapiekany z kalaiorem,ale go nie dogotowałam i nie wyszło)
200g serka grani
2 kawy z mlekiem i słodzikiem
i nieszczęsny jogurt kawowy z ogromną ilością słodzika. Nie smakowało mi, ale zjadłam, bo nie lubię wyrzucać jedzenia.
Kiedyś praktykowałam spuszczanie w kiblu, ale czułam się z tym strasznie. W końcu mama z tatą zarabiają, kupują, a ja to wyrzucam i w dodatku ich okłamuję, czego nie lubię, a mimo wszytsko muszę często to robić, żeby mama nie poznała prawdy o swojej zdemoralizowanej córce.
Aha, no i wypiłam senes, z jednej saszetki, żeby waga czasem nie stanęła. Idę jutro na 9.30, więc mogę sobie an to pozwolić.