Chciałabym obudzić się pewnego dnia, wyspana, wstać i uśmiechnąć się do Siebie. Idealnie ułożyć swą grzywkę, wychodząc z domu z niepoplątanymi słuchawkami. Uśmiechając się do ludzi, uciekając przed letnim deszczem, do najblizszego schronienia, potem wyjść omijając kałuże, by nie zmoczyć ulubionych trampek, czytać motywujący spod kapsla "Tymbarka". I siąść na ławkę, widząc jak aswalt paruje, a w nie dalekiej odległości zobaczyć jego, i dać mu jeden pocałunek, następny i kolejne tysiąc pocałunków. A potem zdać sobie że jestem szczęśliwa!!<Niestety nie będe wierzyć w coś, co mnie niszczy!<Fuck>!>