Wszystko na mnie spada jak grom z jasnego nieba...
I to nawet nie pozytywnie tylko wręcz przeciwnie!
Dziś byłam na badaniach u ginekologa... dowiedziałam się że:
- Mój narzeczony nie może być podczas cc
-Nie może dziecka kangurować, że będę kangurowała je JA
-mój facet nie zostanie na noc...ewentualną opiekę zapewni mi położna
Powiem wam szczerze ,że się bardzo boję tego,że położna będzie mało sympatyczna i chętna mi do pomocy...
Tym bardziej ja też nie znoszę fatygować ludzi na zawołanie...no ale nie będę miała innego wyjścia...
Wczoraj skradziono auto moich rodziców spod mojego bloku...spod nosa...
Rodzice poszli świetować obronę psychologii mojej mamy a ja z bratem i facetem zostaliśmy w domu.
jeszcze o 22,30 auto było pod balkonami... o 24 okazało się ,że go nie ma jak mieliśmy wyjechać po rodziców ich autem...
Jestem zrozpaczona i zawiedziona... Ludzie srednio chętnie pomagają...
Bardzo mi zależy na pomocy innych ludzi... ale niestety...dla nich udostępnienie wydarzenia jest tak ciężką rzeczą ze posrac sie idzie...
przepraszam ale nie wytrzymałam...
Te wszystkie sprawy się tak nawarstwiły ,że po prostu nie daję rady...płakać mi się chce..
Życzę złodziejowi by sie rozjebał tym zamochodem i zdechł w męczarni! Albo by go złapali...
Nic innego mi nie przychodzi na język...
Końcówka ciąży... pessar ściągam jednak 5 sierpnia bo ostatnio bardzo duzo nerwow ,że ryzyko jest wcześniejszego urodzenia dziecka..
Mam już dość tego wszystkicgo... Maluszka kocham ale martwię się ,żę ja taka znerwicowana mu zaszkodzę :(
Mały ponoć waży 3 kg... ja waże...ooooojj o wiele za dużo...
Dlatego dodaje stare foto jak byłam jeszcze chudzinka :) hehe