Biało. Wszędzie biało, nie wiem gdzie jestem ale czuję się tu bezpiecznie - jak w domu. Powili zaczynam sobie przypominać to miejsce i poznawać je na nowo. Musiałem tutaj kiedyś być przecież wiem co jest w następnym pokoju, co stoi na biurku. Musiałem się uderzyć - może straciłem pamięć, ale nie, na głowie nie mam żadnych śladów, wszędzie jest śnieżnie biało, ani śladu krwi.
Postanowiłem rozejrzeć się, wstałem, skierowałem do drzwi prowadzących na korytarz, tak jak przypuszczałem po lewej znajdowały się następne drzwi, za nimi prawie pusty pokój, na środku stół, na stole biały wazon z krwiście czerwonymi różami. Skąd one się tu wzięły? Nie wiem nie obchodzi mnie to, po prostu są. Pamiętam były tam od zawsze, więc niech będą ale przecież pamiętam też inne rzeczy: okna, drzwi, klamki, lampy, obrazy na ścianach.
Wyszedłem, widzę następne drzwi, są zamknięte. Powoli je popycham, nie ma klamki, są już częściowo otwarte, z pokoju sączy się ostre światło, nie jest on tak jasny i przyjemny jak inne, jest jakiś inny, nie pasuje do reszty, boję się, boję się co będzie w środku, ale ciekawość zwycięża, wreszcie popycham drzwi do końca.