Poważnie, coś złego ostatnio się ze mną dzieje. Pierdolę już od rzeczy, skupienie uwagi na jakiejś czynności znika niczym te bańki mydlane wczoraj u dudy, ochota wyłupienia komuś oczu staje się silniejsza od innych a Panika dawno już ustąpiła miejsca Stagnacji która bezczelnie siedzi na schodach i swoim do znudzenia monotonnym ryjem przeraża mnie coraz bardziej. Chciałem napisać coś o pięknie świata które wczoraj wydawało się tak cholernie istotne, ale teraz nawet nie potrafię ponownie podjąć tej perspektywy, bo wydaje mi się, że to jakaś iluzja. Szukanie już nie drugiego, ale trzeciego, czwartego i n-tego dna w całym świecie doprowadzi mnie jedynie do prawdziwej paranoi a i możliwe, że depresji. Ot tak, z dupy, bez powodu. Co za kpina. Na zdjęciu kawałek Libanu, czyli najciekawszej cześci Krakowa którą ostatnio mi pokazano. Wszystko byłoby prostsze, gdyby tym zachwytem nad nieskończoną zajebistością świata można było wyżyć. A może się da?
"My father says that almost the whole world is asleep. Everybody you know, everybody you see, everybody you talk to. He says that only a few people are awake, and they live in a state of constant, total amazement."
///// Chyba kurwa ktoś sobie ze mnie jaja robi. Od pierdolonych 20 minut usuwam ten wpis kolejny raz żeby to zasrane zdjęcie było w pionie, a ta spierdolona strona ciągle wywala na bok. Więc serdecznie do PIERDOLĘ, będę przekręcał łeb.