To nam pozostało. Mieć ją, że w końcu coś się zmieni, ludzie zaczną patrzeć inaczej na świat i przeciwstawiać się złu wyrządzanemu każdego dnia. Można być aktywnym działaczem, można od czasu do czasu przypomnieć innym by otworzyli oczy, można robić wiele bądź niemal nic, ale najważniejsze i fundamentalne to być świadomym i nie brnąć w tępe zaprzeczenie, że wszystko jest w porządku. Nikt nie zrobi rewolucji za nas, odkładając odpowiedzialność na innych ludzi przechodzimy na drugą stronę barykady, tą wygodniejszą, cieplejszą, lepiej pachnącą, lecz nietrwałą i zbudowaną na kłamstwie. Jest nas 99%, w pierwszej chwili nie zrozumiałem, ale te transparenty odnosiły się do najsmutniejszej statystyki na świecie czyli '1% populacji ziemi jest w posiadaniu 40% jej zasobów'. Ta przytłaczająca dysproporcja to tylko hasło mające uświadomić ludziom, jak bardzo coś z tym światem nie jest w porządku. Jest też złota zasada, prawdziwa do bólu i przez to niestety nieco przytłaczająca (dla mnie akurat brzmi ona jak wyrok) a mianowicie 'Jeśli nie jesteś częścią rozwiązania, to jesteś częścią problemu'. Bycie biernym w obliczu przestępstwa to jak współudział w nim, ponieważ jeśli pozostajemy obojętni na krzywdę innych, to jakim sposobem słabsi mają żyć w świecie z silniejszymi? Ludzie nie są równi, nigdy nie byli i nie będą, wbrew wszystkim hasłom propagandowym które chcą by tak było. Lecz nie znaczy to, że są gorsi od innych, bo to jest mylone, inność =/= jakość. To nie jest droga ewolucji. Słabsze organizmy są wypierane przez silniejsze, gatunki tworzą sobie cechy pozwalające im lepiej przetrwać, tylko dlaczego człowiek znajdujący się na szczycie łańcucha pokarmowego oraz na najwyższym stopniu rozwoju ze znanych nam form życia zaczyna walczyć z samym sobą? Coraz więcej osób to zauważa, choć pokolenia są wychowyane by milczeć, tworzyć wokój siebie swój mały światek i z klapkami na oczach posłusznie iść na rzeź niczym te baranki, jednak cały czas ludzie wolą wypierać zagrożenie niż stawiać mu czoła. Wbrew pozorom film Matrix nie opowiada o złych robotach i fajnej strzelaninie, tylko jest genialną metaforą zaprzeczenia w które brnie znaczna większość z nas. Ludzie wolą wierzyć w kłamstwa Matrixa, bo ten zapewnia im jedzenie, ciepło i wygodę kiedy rzeczywistość to szary, brudny i nieprzyjazny świat, jedzenie przypomina wymioty a nadzieja uciekła z niego już dawno temu. Ale ten świat ma w sobie jedną najważniejszą rzecz, której nie ma matrix, jest prawdziwy, a nie iluzoryczny. Nie należy z niego uciekać w luksus i dostatek, tylko zostać, namówić jak najwięcej osób i zacząć go ratować, zanim ludzi którym zależy zabraknie. Ja wiem, ideologiczne bzdury chce się rzec. Nie uratujesz świata nie kupując coli czy nie jedząc w macdonaldzie. Głodne dzieci w afryce będą tak samo głodne jeśli wyrzucisz pół tego kebaba skoro się najdałeś. Tylko że wszystko zaczyna się od myśli, od woli, chęci. Nie chcąc czegoś zmienić możemy mieć ku temu setki okazji a i tak nie zrobimy nic. Kiedy poczujemy się odpowiedzialni, za to co się dzieje wokół nas, kiedy zrozumiemy że sami stanowimy część problemu, zrobimy wtedy pierwszy krok. Nie od razu rzym zbudowano, krwawa rewolucja nie jest rozwiązaniem, świat nie zmieni się w przeciągu roku. Potrzeba na to czasu, i to niemałego. Ale NIGDY nie wolno rezygnować z podejmowani próby zrobienia czegoś godząc się z losem. Najsmutniejsze jest, że ja sam nie mogę spojrzeć w lustro i powiedzieć 'ten facet jest w porządku, on zmienia świat'. Każdy z nas rewlucję musi zacząć od siebie, zrozumieć z czym świat się męczy i zacząć sprzątanie od własnego podwórka. Ja zacząłem, ale jest mi cholernie ciężko, może dlatego tak desperacko szukam kogoś kto mi w tym pomoże. Optymistycznie jak szlag.
No i tak z offtopu: nowe soczewki.
V