Zdałem sobie właśnie sprawę, że nie mam żadnych fajnych zdjęć takiej ładnej, złotej jesieni. Jadąc ostatnio to do lublina, czy do celestynowa czy gdzieś tam jeszcze skapnąłem się, jak piękna potrafi być jesień. Można śmiało stwierdzić, że odpowiednio uchwycona jest najbardziej uroczą i tajemniczą porą roku. Niestety, w swojej pięknej formie jest niezwykle ulotna a i czasem niemożliwa do uchwycenia, są lata gdzie nawet nie pokazuje swojej ładnej strony prezentując się tylko z tej którą wszyscy znają i stereotypowo z nią kojarzą: mokra, wietrzna breja która wszystkich przytłacza swoją szarością i pesymizmem. Alejka w parku, droga między małymi miejscowościami czy nawet głupie drzewo przed domem w odpowiednich warunkach potrafi wyglądać magicznie. Strasznie tęsknię za jakimiś ładnymi miejscami dosyć mając już tych samych miejsc szarego miasta. Nie popadając w jakąś usilną melancholię, nie twierdzę, że Warszawa jest brzydka i śmierdzi, a duże miasta to w ogóle dzieło szatana i precz. Potrafią mieć swój urok, owszem, ale cholernie mi brakuje większej ilości natury, lasów, durnego jeziora czy widoku z jakiejś góry. Właśnie, ów rok jest pierwszym od 13 lat kiedy nie odwiedzę swojej Mekki czyli Diablej Góry. Rokrocznie przez praktycznie cały czas edukacji jeździłem tam wytrwale, najpierw z rodzicami, potem z rodzicami i znajomymi, potem raz sam, potem z dziewczyną, potem ze znajomymi... Aż w końcu nastał ten czas samodzielności i rozstania z tamtym miejscem. W sumie szkoda, że się w tym sezonie tam nie wtvrałem. Trudno. We łbie mi się kołacze za dużo dziwnych myśli więc daję sobie na razie spokój,
'Don't wake me up, I wanna dream'