Czyli Szary wierzący, że zbawienna moc ciastek i mleka ochroni go przed złem lejącym się z obiektywu. Nie ochorniła. Kolejne przypomnienie lidzbarka czyli kolejnego miejsca, do którego będę miał przez lata duży sentyment.
Wakacje. Fajna rzecz, Zero zobowiązań, wstawanie po południu, melanże kilka razy w tygodniu, opierdalanie się takie, że człowiek nie wie co ze sobą zrobić, wyjebka na wszystko i totalny brak aktywności intelek... zaraz zaraz, ja mówię o roku akademickim czy wakacjach? Bo jak się zastanowić, to jedno i drugie brzmi tak samo. Tylko że w wakacje mam mniejszego kaca moralnego i takie oficjalne przyzwolenie na marnowanie swojego życia, w roku zaś cojakiśczasowe przypominanie przez losowe instancje, że jednak warto by ruszyć leniwe dupsko. No ale, dziś pierwsze zajęcia nowego roku. Posłuchałem może ze 20 minut, reszta to gadanie ze znajomymi, ściąganie GP6 i przepierdalanie sobie czasu delikatnie mówiąc, zapowiada się piękny start. Miałem ograniczyć picie? No to po zajęciach hop do parku na jakieś piwo czy inny spirytus. Boję się nadchodzącego nowego roku i tych całych zobowiązań. Chociaż na ostatniego sylwestra nie miałem żadnych, i sam sobie serdecznie pogratuluję wypełnienia ich w 100% :D No ale powaznie, nie będę kolejny raz sam sobie suszył głowy o to, ile powinienem robić a ile robię. Mantrując sobie słowa 'jesteś beznadziejny ogarnij się' prędzej wpędzę się w jeszcze cięższą depresję (bo notabene ostatnie zacząłem ją u siebie podejrzewać) aniżeli dam sobie kopa na rozpęd. Jednych motywuje nóż na gardle czy pistolet na skroni, innych obietnica bajecznej nagrody a innym trzeba niedźwiedzia grizlly tańczącego sambę na złomowisku starych Cadilaców, co kto lubi. Zapał się wziął i wyczerpał toteż kończę przekaz.
'Nie dokazuj miła, nie dokazuj
Przecież nie jest z ciebie znowu taki cud
Nie od razu miła, nie od razu
Nie od razu stopisz z serca mego lód!'