Od 3.05.2014 schudłam -3,2kg. Jak na 21 dni to nieźle, prawda? Ale nikt nie zauważył. Obcięłam też włosy - również nikt nie dostrzegł zmiany. Ale ja je widzę i czuję. I to się liczy! W końcu proces przeobrażania się w lepszą wersję mnie przyniósł wstępne rezultaty. A co to znaczy? Że minął już ten pierwszy okres wdrażania w życie dobrych nawyków. Że tak mocno już zakorzeniła się we mnie motywacja, że nie odpuszczę. Powiedziałam "A" więc muszę powiedzieć "B". Mimo, że to dopiero początki, już żal byłoby mi zrezygnować, wrócić do starych zwyczajów, do dawnych smutków i niespełnionych afirmacyjnych marzeń.
.
Podobno nie da się schudnąć tylko z wybranej części ciała - nigdy nie jest tak, że maleje tylko brzuch, albo obwód bioder. A jednak. Choć czuję, że ogólnie staję się mniejsza, najbardziej zauważalna zmiana nastąpiła na mojej twarzy. Zarysowały mi się rysy szczęki, wyostrzył podbródek. Teraz odnoszę wrażenie, jakby głowa była nieproporcjonalna do reszty ciała. Jak piłeczka do golfa postawiona na owalnym słupie do naklejania reklam. Dziwne.
.
Jutro szykuje się aktywny dzień. Rano - "dodatkowe", aczkolwiek obowiązkowe zajęcia w szkole. Później jadę oddać wymaz na dawcę komórek macierzystych przeciw rakowi krwi. Po południu - fitcamp, czyli terenowe zajęcia z fitnessu, zawierające się głównie z crossfitu. Do dzieła. Mam ambitny plan, by dojść do -5kg do końca maja. No, do końca pierwszego tygodnia czerwca, powiedzmy.
Samo się nie zrobi.
.
!Grand