Wczorajszy dzień okazał się ciekawszy, niż mogłam przypuszczać. Zawsze marudziłam - "chciałabym tak mieć partnera do biegania...". I proszę: biegałam z koleżanką. Ale czy jestem usatysfakcjonowana? Nie! I jak tu babie dogodzić... Za dużo gadania, za wolne tempo. Dotarłyśmy do jej domu, ona poszła, a ja zrobiłam sobie (już sama) genialny trening - interwały. I to jest to. Razem: 1h 15min.
.
Później było ognisko. Miałam sobie odpuścić, ale koleżanka musiała tam z kimś poważnie porozmawiać - więc nie tyle co stanowiłam dla niej wsparcie, ale i byłam kierowcą. Ha. Nic nie piłam - bo prowadziłam samochód. Nic nie jadłam - byłam po kolacji, nie skusiłam się na nic! Nic nie paliłam - a palili prawie wszyscy. No impreza marzenie... Ale nie w tym rzecz. Może nie bawiłam się tak, jak lubię, ale bawiłam się tak, jak powinnam. I jestem z siebie na prawdę dumna. Takie małe bitwy : odmówienie papierosa, niezjedzenie czegoś czy przełamanie się i pójście biegać w deszczu - to wszystko zaprocentuje w ostatecznym rozrachunku. Wczoraj miałam próbę silnej woli - i podołałam! Jestem z siebie naprawdę dumna...
.
A jeszcze jedno. Kilka słów o mojej matce. Kocham ją, bo jest moją rodzicielką, ale jej po prostu nie lubię. Całe życie faworyzuje moją starszą siostrę, pierworodne, złote dziecko. I wcale się z tym nie kryje. A jaki ma stosunek do mnie? Myślę, że jej celem jest zdołowanie mnie. Tylko wypomina, nie chwali. Tylko rozkazuje, nie prosi i nie dziękuje. Robi wszystko, by pokazać, że jestem tą gorszą. I wytyka mi błędy i słabości. A ja tak bardzo potrzebowałam jej wsparcia... Teraz już tego nie potrzebuję. Dorosłam, dojrzałam, usamodzielniłam się. A matka na zmianę chce, bym była jej powierniczką, przyjaciółką od serca - a za chwilę mówi, że mam do niej się odnosić z większym szacunkiem, bo nie jest moją koleżanką. Hipokrytka. Cóż - rodziny się nie wybiera. Ale myślę, że to mnie umocniło, zahartowało. Zawsze musiałam sobie sama ze wszystkim radzić - i teraz też tak będzie. Dzięki, mamo.
.
Plany na dziś? Nauka, nauka i jeszcze raz nauka. A potem poćwiczę.
.
!Grand