"Umęczon pod Warszawską bocznicą wracam,
Wino, pizza i pogrzebion."
I właśnie teraz jestem na etapie tego wina.
Od dzisiaj oficjalnie, w pełni legalnie i całkiem na serio zostałam panią konduktor. :')
I choć nie poszło mi na 100% wszystko dobrze, wiele rzeczy mogło pójść dziś lepiej, to jednak uważam, że przez te prawie 3 miesiące poświęciłam na to wszystko dużo czasu, dużo zdrowia, łez i wyrzeczeń, i zasłużyłam na to.
I myślę, że marzenia naprawdę się spełniają.
I wiele razy miałam dość, wiele razy miałam ochotę to wszystko rzucić, to jednak było warto.
Ale i tak, tak naprawdę, to największy hardkor dopiero przede mną.
Ale cieszę się bardzo, cieszę się, że choć raz w życiu doprowadziłam coś do końca i udowodniłam, że jestem coś warta.
Dziękuję.