photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 10 STYCZNIA 2012

Eko-bajki

Eko-bajki

Moja ulubiona p. Monika Stasiak znów atakuje. Tym razem (styczniowy numer Dzikiego życia) za cel obrała bajki, a może raczej baśnie, albo filmy animowane? Hmmm autorka najwyraźniej nie wie o czym pisze... ale pisze. Cóż zacznijmy jedna od początku.
W pierwszy akapitach poznajemy dzieciństwo p. Moniki i dowiadujemy się, że matka puszczała ją samą do lasu, wychodząc z założenia że w lesie nic złego stać się nie może, a lęk przed dzikimi zwierzętami jest nieuzasadniony. Oczywiście przecież zwierzę nie może ugryźć, podrapać, zarazić wścieklizną... To tylko miejskie bujdy.
Idźmy dalej. Autorka ubolewa nad komercjalizacją bajek (baśni?). No cóż w tej akurat kwestii muszę się zgodzić. Przemysł rozrywkowy potrzebuje pokarmu i sięga w tym celu po baśnie wypluwając słodkie i landrynkowe potworki. Wilk nie zostaje zabity w końcówce Czerwonego Kapturka, Jaś i Małgosia zaprzyjaźniają się z Wiedźmą a Mała Syrenka nie poświęca swojego życia. Ale zaraz... autorka twierdzi coś zupełnie przeciwnego? Jej zdaniem baśnie są przebrutalizowane. Cóż odsyłam do ich pierwotnych wersji. Dzisiejsza przemoc to przy nich pikuś.
W artykule najmocniej obrywa się pokemonom. To zabawne, bo Pokemony to jeden z najbardziej ekologicznych seriali animowanych (lepszy jest chyba tylko Kapitan Planeta na którym można by wychowywać młody narybek Greenpeacu). Uczy dzieci o ekosystemach i konieczności dbania o zwierzęta, a jej bohaterowie tak jak chciałaby Pani Stasiak przemierzają świat z plecakami poznając piękno przyrody ich planety. Skąd więc zarzuty? Jest taka reguła  jeśli się o czymś pisze to wypadałoby to najpierw poznać. Można potem uniknąć takich bzdur jak pisanie o pokemonie św. Mikołaju (jeden z odcinków wyraźnie pokazuje, że św. Mikołaj posiada pokemony, a co za tym idzie nie może być jednym z nich).
Najlepsze jest jednak na końcu. Autorka stwierdza, iż baśń, żeby wzrastać, potrzebuje przestrzeni i nie zadowoli się z pewnością przestrzenią wirtualną. Wąskie ulice i zamknięte klatki placów zabaw rodzą takie właśnie  ograniczone, zawsze zbyt ciasne historie. Żywe słowo, żeby funkcjonować, potrzebuje źródła - musi mieszkać w gałęziach starej wierzby, wplatać się w końskie grzywy na łąkach, a wieczorami snuć dymem z ogniska ku gwiazdom.. Wspominam moja ulubioną Gęsiarkę braci Grimm  przyrody za grosz, a jedyne istotne zwierze dostaje po gardle na samym początku. Sinoborody? Tak samo. Myślę, że takich baśni można by znaleźć jeszcze więcej. Nawet szukając pośród współczesnych baśni miejskich  proponuję p. Stasiak obejrzeć choćby Kakurenbo. Mimo miejskiej przestrzeni, stechnicyzowanego wroga, sprowadzenia zwierząt jedynie do sztucznych masek, ma w sobie wszystko co miały dawne baśnie, a nawet więcej. Ale czy  etnolog, która nie rozróżnia baśni, bajki i filmu animowanego będzie to w stanie dostrzec? Szczerze wątpię.

Komentarze

~martinirosso Po przeczytaniu psychoanalitycznych interpretacji najbardziej znanych baśni nic mnie już nie zdziwi, nawet ekologiczne marzenia ściętej głowy ;)

a swoją drogą, dawno mnie tu było... pozdrawiam więc.
22/04/2012 18:23:00
grafzero Pozdrawiam również ;)
05/05/2012 17:23:30

przewodnikpokrakowie no prawie mi żal, że nie znam Pokemonów :)
24/02/2012 13:05:16
vendee Amen.
07/03/2012 20:30:29

raptorzysko to już wiem, kto pisał takie bzdety o kochanych pokusiach :P
11/01/2012 0:06:52

Informacje o grafzero


Inni zdjęcia: 1 /5/ 25 xheroineemogirlx*** staranniemilczyszDawno tam nie byłem. ezekh114Sybilla locomotivchłop mazowiecki locomotiv*** staranniemilczysz*** staranniemilczysz*** staranniemilczysz*** staranniemilczysz*** staranniemilczysz