nie rozumiem, dlaczego rozumiemy to co robilismy źle dopiero jak tracimy wszystko? ;/
to jest takie chujowe ze szok!
nie chce mi sie juz kłamac i mówic"tak, jest zajebiscie. mam wyjebane. nie zalezy mi."
oszukuje siebie i wszystkich na około.
AAAAAAAAAAAa
prawda jest taka ze sobie nie radze.
wszyscy powtarzaja tylko "daj sobie spokój. nie mysl o tym i o nim"
tylko ze to nie takie proste >.<
nie da sie nie myslec o kims kogo sie kocha i wie ze sie kogos straciło przez własną głupote.
mówią ze przez to ze robimy cos źle bedziemy miec nauczke na przyszłość i kiedys bedziemy coraz lepsi.
ja juz mam nauczke i nie chce byc lepsza dla kogos innego.
własciwie to nie wiem po co to pisze, ale chyba mam potrzebe wygadania sie komus i wypłakania.
chciałabym wykrzyczec jak bardzo jestem na siebie zła.
zazdroszcze tym, którym sie układa w związkach i potrafią zrozumiec swoje błędy szybko, a nie za późno. ja zrozumialam za późno.
i tak nikt tego nie przeczyta, bo to jakies smuty ; DD