jakies jego stare zdj. jak tam grał w jakimś zespole.. generalnie to - przez to zdjecie go poznałam... ale to dłuższa historia..
ostatnio wydarzyło się tyle nieprzyjemnych rzeczy...
5.02: studniówka.. nie było tak źle, myślałam, że naprawdę będzie gorzej.
najpierw pojechałam kupić sobie branzoletki, potem jacek przyjechał, ponad godzinę spędzilismy w tesco - większośc czasu w przymierzalni (tylko szkoda ze musielismy się spieszyć, bo byłonaprawdę baaardzo miło..)
później ogarnianie się do studniówki -> jak zwykle wszystko na ostatnią chwilę, wyszłam z domu 6 minut przed tym jak mialam być już na OSiRze.. o polowie rzeczy zapomniałam...
potem wejście na tą sale.. i się działo.. straszne zamieszanie.. nikt nikogo nie sluchał, kazdy byl zajety sobą - gerenalnie masakra; nasze kotyliony sie rozwaliły prawie od razu wszystkim bo byly z żywych kwiatów-orchidei (idiota ten kto to wymyślił - nie wdawajmy się w szczególy); potme zdjęcia -> udało mi się uciec przed kilkoma, więc na moe szczęście zostałymi oszczędzone komentarze na temat, że znów robię wszystko przeciw klasie, odwrotnie, inaczej, zawsze muszę coś "odwalić" -> bo nie miałam podwiązki [czyli wniosek: zamieszanie czasem pomaga];
nawet nie spodziewalam się że będę tańczyła -> choć tak średnio to mi wychodzilo,m ale nie było źle;
po 2 już wróciłam -> przez ból stóp i mdłości [czyt. studniówkę przeniosłam do pokoju]; w domu zdziwienie -> śpimy pierwszy raz u mnie w jednym pokoju... aż mi szczęka opadła jak to zobaczylam.. ale dzięki temu było baaaaardzo miło i w sumie to.. (przynajmniej w części jakiejś) sprawdziło się to przysłowie Gosi, a raczej obowiązek w nim zawarty;
nastęnego dnia duużo przytulania, całowania ->
dawno tak miło nie było.. chyba potrzebne są nam takie wypady ;*
Tylko obserwowani przez użytkownika govanijas
mogą komentować na tym fotoblogu.