Pragnę, aby te wakacje były takie jak ostatnie dwa dni, żebyśmy się spotykali i siedzieli pół dnia czasem bez prądu, czasem słuchając muzyki, gadając, jedząc i robiąc milion innych rzeczy. Możemy chodzić po krawężnikach, śmiać się z upadków, płakać, wspierać, przytulać, spać. Możemy razem zamieszkać i rozwalić wszystko co się da. Możemy planować tysiące głupich i bezmyślnych rzeczy, z których będziemy się śmiać. Możemy zasnąć na plaży i obudzić się w blasku słońca, ewentualnie z piaskiem w mordzie i wiejącym kilkadziesiąt kilometrów na godzinę wiatrem. Możemy leżeć na trawie, gadać o wszystkim. Możemy zostać już tak na zawsze jedną klasą.