Na maleńkiej zagubionej stacji,
Dogorywał zmęczony parowóz,
Na maleńkiej zagubionej stacji,
Ludzie szli do bufetu.
Zwą pod lasem czarno-zielonym,
Fale mgły sie podniosły silnie,
Przeochrypłe w lataniu wrony,
Czarną kapą nakryły horyzont.
Było duszno, tu mgła,
A tu piwo, w zgrzane gardła lało się strugą
I niczemu juz nikt sie nie dziwił
I nikomu już czas się nie dłużył.
Gdy w cisze nagle się wcisnął,
W krasnej czapie dyżurny ruchu
I powiedział: "Ten pociąg do nikąd,
Z tego toru już dalej nie ruszy." ... :(
ROZUMIEM - przepraszam za wczoraj ...