Dziś wreszcie udaje mi się razem z mężem , moją siostrą i jej psem wybrać w Beskid Wyspowy tam jeszcze nie byłam czyli od strony Limanowej. Jakoś te tereny są mi zupełnie nie znane i już od dawna myślałam o nadrobieniu tego , bo przecież z Krakowa mam bliziutko.
Wybieramy się ok 10.00 Podjeżdżamy pod parking koło przystanku autobusowego . W tym celu z ulicy Kopernika skręcamy w ul. Leśną i nią do góry jedziemy aż do parkingu bezpłatnego.
Tu idziemy do góry , już na początku trzeba wybrać w którą stronę zaczniemy pętelkę, czy od starego krzyża , przez Łysą Górę i Miejską Górę czy odwrotnie oba szlaki żółte . My wybieramy wariant pierwszy i to była dobra decyzja. Idziemy żółtym szlakiem, który dość szybko zaczyna ostro piąć się do góry i tak przez 30 min aż dochodzimy do starego krzyża. Tu chwilę oddechu, odsłaniają się widoczki. Dalej szlak wypłaszacza się , cały czas idzie leśną drogą. Dochodzimy do szczytu Łysej Góry 781m , która jest bardzo zarośnięta i nic nie widać. Po serii fotek ruszamy dalej i trzeba uważać , bo aż się prosi iść przed siebie udeptaną ścieżką , a tu nic z tego, szlak zakręca za tabliczką i schodzi ostro w dół. Nadal idziemy lasem teraz mocno w dół, potem czasami lekko do góry. Jest zupełnie pusto, Mauro szaleje za piłeczką i ma niespożytą energię . Wreszcie dochodzimy do Miejskiej Góry 716m na której jest ogromny krzyż, po schodkach można wyjść ciut wyżej i podziwiać widoki. Dziś mocno wiało więc szybko fotki i schodzimy. Schodzimy początkowo żółtym szlakiem , który przechodzi w niebieski i wychodzi na asfalt i dochodzimy kawałek do autka. Bardzo przyjemna , krótka i nie forsowna wycieczka.