W sobotę 28.06.2014 wyruszamy na Węgry. Tym razem wybieramy Balaton i miejscowość Siófok. Wcześniej rezerwowaliśmy domek internetowo przez firmę Casamundo - www.casamundo pl. 800zł na tydzień dla 3 osób blisko plaży i z dostępem do internetu oczywiście. Wyjazd nieśpiesznie ok. 9.00 , na miejscu jesteśmy ok. 17. Podczas rezerwacji płaciliśmy tylko zaliczkę ,teraz płacimy resztę kasy , plus 50euro zwrotnej kaucji i 21 eu opłata klimatyczna.
Tu dogadujemy się z miłą właścicielką i uiszczamy resztę opłat. Ja mówię co nieco po anielsku, ona nawet rozumie i odpowiada mi po niemiecku lub węgiersku, a podstawowym językiem i tak jest migowy.
Po rozpakowaniu się idziemy zwiedzać okolice. Za głosem GPS trafimy na plaże główną ok. 1,5km od domu. Jest już późno więc nie jest płatna , ale w ciągu dnia wstęp dla dorosłych płatny 1000 f ,dzieci 500 na cały dzień.
W centrum mieści się wieża ciśnień, wieczorem pięknie podświetlona. Można wyjechać windą na górę , oczywiście nie za darmo , na górze mieści się też kawiarenka obracająca się o 180 stopni. Piotr szybko chce uciekać bo ma wrażenie , że to sauna na wysokościach.
Rano ruszamy na poszukiwania bezpłatnej plaży i znajdujemy ją wcześniej śledząc przebieg drogi w Internecie. Plaża niczym nie różni się od tej płatnej, są uliczni sprzedawcy , bary itp. ,WC bezpłatne . Siedzi tam facet z talerzykiem na kasę , ale można wrzucać jak się chce i ile się chce a można nic. Plaża się ciągnie ok. 4 km. Dno jeziora piaszczyste , bardzo płytkie idze się daleko w głąb i woda raz sięga po kolona , czasem po pas , lub po szyje i znowu po kolana. Są place zabaw dla dzieci. Od nas niecałe 2 km, Piotr wolały żeby woda była pod samym nosem , ale cóż może innym razem. Popołudniu zakupy w Tesco , ceny podobne jak u nas , niekiedy nawet taniej. Wieczorkiem robimy na posesji grilla.
Ranek budzi nas deszczem, ale szczęśliwie ok. 11, przestaje i udaje mi się chłopaków wyciągnąć na spacer. Idziemy na plaże , która wieje pustkami i silnym wiatrem. Teraz Balaton naprawdę wygląda jak wzburzone morze, fale uderzają o murki i zalewają część chodnika. Następnie idziemy do uroczego parku Jókai. Po południu nie spodziewanie Piotr pyta co tam chciałam zwiedzać jeszcze, szybko więc wyciągam notes i mówię. Poda propozycja żeby pojechać do Tac zobaczyć ruiny rzymskie. Jednak kiedy zajeżdżamy na miejsce okazuje się , że czynne jest do 18 a właśnie jest 10 po a to pech. Na pocieszenie w drodze powrotnej kupujemy sobie arbuza.
Tac
Kolejny dzień słońce , ale po wczorajszym zimnym dniu woda lodowata ,więc siedzimy na plaży krótko i tym razem wcześniej udajemy się do ruin.
Wieś oddalona od Siófok jakieś 38 km, ruiny to pozostałość rzymskiego miasta Gorsium powstałego na miejscu obozu wojskowego na początku II wieku. Po zniszczeniu przez barbarzyńców odbudowano go w roku 290 pod nazwą Herculia. Odsłonięte we wsi Tac mury i relikty budowli pochodzą z II-IV wieku. Pierwsze badania terenowe rozpoczęły się w latach 1934-39. Kontynuowane w 1958 roku wykopaliska stały się największymi badaniami archeologicznymi na Węgrzech. Dla turystów ruiny zostały udostępnione w latach 60-tych XX wieku. Obiekt czynny od 10- 18 i płatny 450 Ft za osobę ,dziecko 228. Położony na dużej przestrzeni , cisza i spokój oraz to , że byliśmy jedynymi zwiedzającymi dodawało uroku. W drodze powrotnej jemy pyszny posiłek w przydrożnej knajpce, tylko przy płaceniu rachunków mam tu zawsze palpitacje słysząc te ceny 3000, 6000 i nim sobie uświadomię ile to na zł to chwilę trwa.
Półwysep Tihany
Żeby się tam dostać najlepiej z miejscowości Zamardi przeprawić się promem, koszt za naszą trójkę plus samochód to 3170 ft w jedną stronę. Zostawiamy samochód na płatnym parkingu 300ft za godzinę w centrum. Udajemy się do barokowego kościoła na wzgórzu. Widoki piękne, po jednej stronie Balaton, po drugiej jezioro Belso. Z tond wiedzie sieć oznakowanych dróg dłuższych i krótszych w różne miejsca. Wejście do kościoła płatne 1000ft darowałam sobie.
Dalej udajemy się zielonym szlakiem nad jezioro, tu panuje cisza i spokój , słychać jedynie gwar licznych ptaków . Żyje tu ponad 100 gatunków ptaków . W pobliżu znajduje się muzeum lawendowe. Jezioro można obejść szlakiem do o koła to już dłuższa trasa i ponieważ żar leje się z nieba to nawet nie myślę moim panom tego proponować. Wracamy powoli do samochodu. Chcę znaleźć kamienne pustelnie templariuszy , ale niestety ani w przewodniku , ani na mapkach nie jest to dobrze oznaczone i nie trafiamy tam. Za to zatrzymujemy się przy Wzgórzu Lawendowym, a dalej szukając Wzgórza Echa trafiamy na bezpłatny parking wśród drzew i stromym asfaltem pod górę zdobywamy wzgórze. Tu stając przy figurce , twarzą do kościoła wszyscy krzycząc usiłując usłyszeć echo , które w tym miejscu powtarza ponoć nawet 15 x Niestety nielicznym udaje się usłyszeć chociaż raz echo, jak piszą przewodniki jest to efekt wybudowania na wzgórzu np. restauracji. Tak więc niebawem Wzgórze Echa będzie tylko z nazwy. Co do restauracji rozciąga się z niej piękny widok na okolicę. Ceny przystępne , zjedliśmy tam pyszną zupę gulaszową { bograscgulyas}. Podawana jest w garnkach i nalewa się samemu ile kto chce , dla Tomka był osobny garnek z łagodniejszą wersją chociaż nie prosiliśmy o to. Osobno podana na talerzyku pasta z papryki i chleb. Bardzo miło.
Z tego co zauważyłam są tu również bezpłatne plaże , a woda głębsza niż w Siófok. Powoli wracamy. Bardzo polecam Tihany , masę szlaków , również rowerowych, urokliwe miejsce. Jeszcze tu wrócę.
Ostatnie dwa dni głównie plażujemy. W drodze powrotnej zdarza nam się zapłacić mandat tuż przed samą Polską granicą. Cóż przejazd przez Słowacje jest męczący z powodu ciągłych ograniczeń do 50 km/h i jak już człowiek zobaczy granice to się rozluźnia i zamiast dozwolonego 70 km mieliśmy 90 co kosztuje 40 euro.
Osobiście bardzo polecam Balaton , mamy już plan po penetrować ten rejon może jeszcze w przyszłym roku. Czysta woda, pyszne jedzenie ,mili ludzie i naprawdę stosunkowo tanio czegóż chcieć więcej.
link do galerii zdjęć
https://plus.google.com/photos/113520245620180102362/albums/6032858389479653537