- Woow. Powiedział tylko Lucas widząc mnie przed Rainbow.
- Cieszę się że ci się podoba.
- Mało powiedziane. Już myślałem że nie przyjdziesz. Zmienił temat.
- No co ty. Ale to nie jest proste wymknąć się z hotelu tak by nie widzieli tego rodzice. Dziś musiałam wychodzić przez balkon bo oboje siedzieli w salonie hotelowym.
- Tak& Widać. Lucas spojrzał w dół na moje pończochy które były dziurawe.
- No co? Nic nie poradzę że pod moim balkonem rosną róże! Lucas zaśmiał się i pokręcił głową.
- Widzę że bardzo zależało ci na tym by tu być.
- No jasne! Uwielbiam ten klimat mimo tego co się wydarzyło wczoraj. Z resztą z tobą mogę czuć się bezpiecznie, prawda?
- Na sto procent.
- Właśnie. Masz jakiś plan? Chętnie bym dziś trochę zaszalała.
- W takim razie możemy iść do Trubadour. A później zabiorę cię w jeszcze jedno miejsce. - Świetnie, no to prowadź.- Lucas objął mnie ramieniem i poszliśmy w górę Sunset. Po chwili staliśmy przed wejściem do klubu.
- Hej, macie wejściówki?
- Nie, a po chuj? Odpowiedział ochroniarzowi bardzo miło Lucas
. - By wejść na koncert
. - Kurwa, nie przyszliśmy tu na koncert. Po prostu chcemy się rozerwać, napić. - Tak w ogóle to kto gra?
- Poison.
- O ja pierdole.- Lucas wziął mnie za rękę i odeszliśmy kawałek od klubu.
- Coś nie tak?
- Nie, wszystko ok, po prostu nienawidzę chujów z Poison. Idziemy do Gazzarri.
Ruszyliśmy jeszcze dalej. Na szczęście klub o którym wspomniał McKagan był niedaleko. Nogi już mi odpadały od moich czółenek które kazała mi zabrać Snooki . Nie mieliśmy żadnych problemów by wejść do klubu.
Lucas na Strip znał już chyba każdego. Zamówiłam whisky dla siebie, Lucas natomiast wybrał czystą wódkę.
- Mocno. Skomentowałam.
- Dzienna norma. Dziś wypiłem tylko wino z chłopakami.
- To rzeczywiście za mało. Zaśmiałam się.
Opowiesz mi o swoim zespole i kolegach? McKagan opowiadał mi o wszystkim. O Los Angeles, o Sunset. Świetnie nam się rozmawiało. Piliśmy i gadaliśmy jakoś do 2:30 w nocy.
- Wiesz, chyba powinnam wracać.
- Żartujesz? Nie możesz zostawić mnie tak szybko. Muszę ci jeszcze coś pokazać.
- A co takiego?
- Chodź. Wychodzimy. Zaprowadzę cię w ciekawe miejsce. Lucas wziął mnie za rękę i wyprowadził z klubu. Lekko się chwiałam i byłam bardzo rozluźniona. Nie obchodziło mnie gdzie idziemy, ale nie chciałam by ta noc się kończyła. Czułam się naprawdę fajnie, a do tego był ze mną on, podtrzymywał mnie i pilnował bym nie zrobiła nic głupiego.
- Gdzie idziemy Lucas ?
- Zaraz zobaczysz.
- No, ale gdzie idziemy!
- Sami, proszę, bo będę musiał cię uciszyć.. Lucas przyparł mnie do bloku obok którego przechodziliśmy. Mimo że byłam wstawiona trzymałam fason. Pomachałam mu palcem wskazującym przed oczami i powiedziałam:
- Nie, nie. Ja już będę grzeczna, ale ty też musisz być. Odepchnęłam go lekko by się uwolnić. Ten tylko westchnął, objął mnie i wprowadził w jedną z bocznych uliczek.
Przeszliśmy kawałek aż w końcu drogę zablokował nam mur. Ślepa uliczka.
- Po co tu jesteśmy?
- Spójrz w górę. -
Zrobiłam to. Zobaczyłam tam drabinę która prowadziła wprost na dach.
- Żartujesz sobie?
- Dlaczego?
- Ja tam nie wejdę!
Patrzyliśmy chwilę na siebie aż nagle Lucas objął mnie w pasie i podsadził wysoko tak że mogłam swobodnie dosięgnąć schodków.
- Właź.
Zrobiłam to posłusznie, szłam na górę. Jedynie co czułam to to że Lucas przygląda mi się z dołu. Wtedy mnie to jednak nie krępowało. Lucas bez problemu wszedł na górę zaraz po mnie.
- I jak ci się podoba? Lucas wskazał ręką na pięknie podświetlone Hollywood Hills.
- Tu jest cudownie! Nigdy nie widziałam i nie przeżyłam czegoś takiego.
Usiadłam na metalowym kominie który był po środku dachu. McKagan usiadł koło mnie i położył rękę na moim kolanie.
- Miło że ci się podoba. Zrobię wszystko byś zapamiętała swój wyjazd jak najdłużej.
- I bez tego bym go zapamiętała. W końcu to LA. Sięgnęłam ręką pod moją sukienkę i zza pończochy wyjęłam paczkę papierosów.
- Seksownie. Skomentował.
Wyjęłam jednego i włożyłam opakowanie.