Zdziwieni? Ja też, a nawet dodam, że nigdy nie spodziewałbym się, że wrócę w miejsce, które na spory czas zniszczyło mi nastoletnie życie! Jednak to właśnie życie przynosi masę niespodzianek, dlatego też jestem i tu, z wielu powodów. Jeden z nich jest jednak najważniejszy, zgoda ze sobą. Fotoblog był dla mnie bardzo ważną odskocznią dawno temu, wówczas obserwowało mnie Was bardzo wiele. Teraz nikt z niego nie korzysta, dalej mnie obserwujecie ale pewnie naweł połowa tego nie przeczyta. Nikt nie korzysta a mi został pewien dług, który chciałbym teraz bardzo wyrównać. Zniknąłem bez śladu, oczywiście, może to nikogo nie obchodzić, może być to obojętne, może być to nawet żałosne, ale chcę sobie to uregulować i tak zrobię. Fotobloga usunąłem, zaprzestałem działalności z faktu na to, że rzeczywiście źle oddziaływał na moje życie realne. Ja jako nieświadomy zagrożenia nasolatek otwierałem się tu przed Wami, odrobinkę za bardzo. Pokazywałem swoje wybrakowania, a także wtaczałem się w głupie spory. Fotoblog mnie wiele nauczył, a jeszcze więcej zostaiwienie go na stałe. Szkoda, że w momencie największej popylarności, ale to nie jest już tak istotne. Istotne było wyjaśnienie. Przy okazji, jeżeli ktoś ze starych czytelników jednak tu zajrzy, odezwijcie się do mnie tu: instagram.com/dsgijrt. Będzie mi bardzo milutko!
15 sierpień 2015
Abstrahując od wstępu, nie opiszę Wam tutaj mojego zycia przez okres tych kilku lat nieobecności tutaj. To bezsens z faktu na to, że wydarzyło się dużo, może nawet za dużo albo i za mało, bo przecież to długi, a zarazem krótki okres kilku lat. No ale wracając i nie kombinując na wszelakie sposoby, jest 15 sierpnia roku 2015. Dzisiejszy dzień i ostatnie sytuacje wręcz nakazały mi do tego bym trochę pomyślał nad tym co się wokół mnie dzieje. Ten rok to przełom, dlaczego od razu przełom? Odpowiedź jest klarowna, a mianowicie jestem ja, w końcu ja. 2014/ 2015 to spotkania i rozstania, smutki i żale, odrzucenia, powroty, płacze po parku, to soundtracki z gwiazd naszych wina, to próby dojrzałości i wrażliwości, to ostatni rok w liceum, to ostatnie biwaki, to początek przygód z UW, to początki nowych rzeczy, nowych cech, to zmiany we mnie... ale też ten kawałek 14 i 15 to Warszawki, to wyśnione miłości, to zupka, to oglądanie gwiazd, to przytulanie się, robienie nieładnych zdjęć, to piwko w parku i lumpiarstwo w każdym calu. Mógłbym opisywać co jeszcze a co nie, ale po co? Najważniejsze jest to co jest tu i teraz! Gdyby ktoś w 2012 powiedział mi, że tak będzie wyglądać moje zycie i że znajdę się w tym punkcie w którym jestem... wyśmiałbym go w twarz i poszedł dalej stawiając spację z kropką na końcu. Jestem tu, jestem w tym smutnym jak pizda mieście, ale moim mieście, mojej ulicy, moim Serbinowie, moim Chełmońskiego, mojej Anielinie i moich ulubionych sklepach.Jestem tu, studentem polonistyki na UW, kochającym i bezczelnym synem i często najgorszym przyjacielem. Ale jestem i nie chcę tego zmieniać, bo życie jak w bajce często zaczyna się kiedy wszystko zniknie. Ja to widzę i wiem, że tak jest, jest tak, bo ona, ona i ona, bo on, bo oni, bo to. Dochodząc do niej, właśnie... Jestem w miejscu gdzie jest koło mnie kilkoro przyjaciół, najlepszych przyjaciół na tej kurewskiej planecie. Jest W, moja Wiola, która jest zawsze i która chodzi ze mną codziennie do tej samej drogerii po te same rzeczy, jest O, która jest moim obrażalskim serduszkiem, jest G, która na temat studiowania wie wszystko i jest najważniejsza literka alfabetu, od której wszystko się zaczęło. Jest A. Jest moje najlepsze A w galaktyce. Jest A pochmurne, kiedy jest przed okresem, jest A, które właśnie mi wisi hajs za nietypowy wypadzik do Warszawy, jest A, które się przejmuję każdym słabszym stopniem, jest A, które idzie ze mną na studia. Jest A z którą wszystko. Bo to moje A. A które nauczyło mnie, że jestem piękny wewnątrz, że jestem dobrą osobą. A, które nauczyło mnie przytulania, które nauczyło mnie być babą w większości sytuacji, A, które zna wszystkie moje tajemniorki i A, które nie wierzę, że jest. Nie wiem, często się zastanawiam co się stąło, że dostałem coś tak wybornego. Widocznie dobro wraca, bo do mnie wróciło największe dobro na Ziemi, dobro, które jeszcze tego nie docenia, ale to dobro, ten jebany szynkokot sprawił, że 365 dni staje sie identyczne i tym samym zupełnie inne, ciekawe, nowe, MOJE. A to A i kropka. I wiem, że A czekało na tę notkę więc dostaje i swoje B.
Co więcej? Aktualnie zmierzam w kierunku studiów, nie wiem co będzie dalej. Ciągle się uczę siebie, staram się odkryć to co nieodkryte, staram się zauważyć jakie wartości są godne uwagi. Ciągle mam przełomowe momenty, kiedy siadam, łapie się za głowę i mówię sobie: mhm, kurwa gościu co z tobą? Ale wiem, że takie momenty dają mi możliwość rekonstrukcji, zastanawienia co jeszcze trzeba poprawić. Do perfekcji nie dąże, dąże do bycia takim Maćkiem, który będzie mój własny i z którym się zgodzę w każdej sytuacji. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz usiądę i się pierdolnę w czoło, człowiek, który uważa, że jest mądry jest kretynem. Mądrość to cecha, której nie można posiąść w całości. Ja się uczę i sporo jeszcze mi to zajmie zanim pójdę po pełen rozum do główki.
Zawsze wiedziałem, że nie umiem pisać długich wypowiedzi. W szkole mówili inaczej, ale jednak jestem długowypowiedzeniowym debilem. Mam wrażęnie, że piszę i piszę i nie wiem co piszę, a w głowie wszystko brzmiało super! Damit! Nie będę zatem pisał bzdetów i tym się z Wami pożegnam, nie wrócę, a jeśli wrócę to znaczy, że kłamałem. Ludzie kłamią co chwila, o widzisz, kłamiesz i Ty! Więc dosiego, wszystkiego najlepszego i wesołych świąt, bo nie wiem czy tu wpadnę!
Cześć.
Jestem strasznym nadwrażliwcem. Bycie nadwrażliwcem to chodzenie po cienkiej linie: jest euforia, czyli nagła radość z drobiazgów albo depresja, czyli załamanie i upadek. Niektóre rzeczy widzę trzy razy mocniej niż inni. Tak jak zauważam różne piękne sprawy, tak widzę syf, którego ludzie nie zauważają. Wrażliwość, która daje mi masę możliwości, musi ze mnie wyjść. Jak zaczynam ją w sobie kumulować, to jest źle.