Jeszcze raz miałem farta, nie tak kończy król, choć nie powiem bym nie dostał wśród latających kul. Rozpraszający ból to przez rozerwany bark, lecz jak patrzeć poza mną to ocalałych brak. Pokazał mi hart ducha jak wyjść z masakry, zastrzyk adrenaliny w akcji jak Dundee, Ty bądź poważny, świat potrafi naciąć ale co by się nie działo to chłopaki nie płaczą. Byłem pewny siebie i jestem taki nadal, nawet jeśli jutro psy będą łazić po sąsiadach. Potrzebuję lekarza, koszula cała we krwi, że można by wykręcić i krwią zalać butelki. Nie podpalam się wierz mi, muszę zatrzymać krwotok. Byle by dojść do auta, każda chwila jak złoto. Odpowiedz czemu biznes łączy się z siłą, idź w pizdę, nie dam się wykończyć skurwysynom. Nikt nie jest święty jakby święci widzieli, niejeden święty by mnie tutaj pierwszy odstrzelił. Centymetry od ziemi - uniesiony jak anioł. Mimo to powtarzam sobie, że świadomi przetrwają. Krew ścieka po rękach i krzepnie na ubraniu, jestem słaby jakbym ważył tylko dziesięć kilogramów. Na pięcie przyhamuj, zostało kilka chwil.Przemieszczam się pomału, lecz czy wytrwam by żyć? Jeden krok, moment przerwy i znów kolejny krok, gdy uświadamiam sobie, że tu cały stoję we krwi. Chcę zwyciężyć, wyjść z tej afery z zyskiem, zabezpieczeniem dysk i papiery w walizce. To przez ambicje wybrałem taki los tu, nie po to by istnieć dla wrażeń i kurortów. Tych wydarzeń od wniosków nie da się odciąć, przez uwagę z rozsądku tylko wiedza jest forsą. Został metr, to dwa kroki do drzwi starego vana. Jeden cel muszę zdobyć choć mam niemoc w kolanach. To zamach był, znaczy pułapka. Ile warte jest co mam, że nienawiść przerasta? Kręci mi się w głowie, mózg opada na kołnierz, chyba to koniec, czuję że spadam na mordę. O grzechach daj zapomnieć, to przez to zło w miastach, to wszystko, śpij spokojnie, na każdego jest czas brat.